tag:blogger.com,1999:blog-69139914544708941692024-03-08T10:09:28.263+01:00Taka Karma!Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.comBlogger267125tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-79038971218196336922015-03-22T17:41:00.000+01:002015-04-26T21:55:03.669+02:00I znowu to samo...Granolowe szaleństwo trwa! Tym razem jej nowa odsłona - wersja wiosenna (można by rzec mocno dziewczyńska).<br />
<br />
<b>Granola truskawkowo - kokosowa:</b><br />
Płatki owsiane górskie (2-3 szklanki)<br />
Otręby żytnie (pół szklanki)<br />
Sezam (3/4 szklanki)<br />
Migdały (całe lub w słupkach, ilość - wedle uznania)<br />
Miód lipowy (lub jakikolwiek inny, byle nie gryczany - musi być delikatny)<br />
Olej kokosowy (pół szklanki)<br />
Sól morska (duża szczypta)<br />
Esencja waniliowa (duża łyżka)<br />
Sok z pomarańczy lub jabłkowy (1 szklanka)<br />
Truskawki liofilizowane<br />
Płatki kokosowe (2 duże garści)<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-FyLsrJ2al50/VQ7v4eUpaFI/AAAAAAAADJ8/OdkzrSdzKTw/s1600/2015-03-21-08-39-11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-FyLsrJ2al50/VQ7v4eUpaFI/AAAAAAAADJ8/OdkzrSdzKTw/s1600/2015-03-21-08-39-11.jpg" height="400" width="316" /></a></div>
<br />
<br />
W rondelku rozpuszczamy olej kokosowy i miód.<br />
Jeśli zamiast całych migdałów używamy słupków, to podpiekamy je osobno - na złoty kolor (wystarczy kilka minut w 180 stopniach). To samo robimy z płatkami kokosa (podpieczony kokos staje się cudownie chrupiący).<br />
<br />
Suche składniki (oprócz truskawek i podpieczonych migdałów oraz płatków kokosa) łączymy w misce. Zalewamy sokiem, a następnie olejem, miodem i esencją waniliową. Całość mieszamy i wykładamy na 2 blaszki wyłożone papierem do pieczenia.<br />
Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na około 40 minut. Regularnie mieszamy (ewentualnie zmniejszamy temperaturę), żeby granola równomiernie się podpiekła (a nie spaliła!).<br />
<br />
Po upieczeniu odstawiamy do ostygnięcia. Dodajemy cząstki truskawek, kokos i migdały.<br />
<br />
A potem już tylko musimy się powstrzymać, żeby nie jeść jej o każdej porze dnia i nocy.<br />
<br />
Granola w tej wersji jest niesamowicie smaczna, delikatna, lekko kwaskowa. Truskawki, wanilia i kokos tworzą tercet nie aż tak egzotyczny, ale za to bardzo dopasowany.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-36820758495543447242015-03-01T17:53:00.000+01:002015-03-01T17:53:28.782+01:00Bułka z masłemNie jestem wielbicielką bułek. Jem je raz, może dwa razy do roku. Najbardziej na świecie kocham chleb - ten na zakwasie, domowy, upieczony przez konkretną osobę, a nie bezimiennego piekarza.<br />
Jeśli już stwierdzam, że mam ochotę na bułki, to piekę je sama - z tego oto przepisu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-85DHEhQDZUM/VPLe0fgjvMI/AAAAAAAADJI/V01QUhEKh2U/s1600/Lomo2_all.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-85DHEhQDZUM/VPLe0fgjvMI/AAAAAAAADJI/V01QUhEKh2U/s1600/Lomo2_all.jpg" height="640" width="480" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Składniki:</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
350 g mąki pszennej</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
60 g mąki ziemniaczanej</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
20 g cukru</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
1,5 łyżeczki soli morskiej</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
1 jajko</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
230 ml mleka</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
30 g drożdży</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
40 g miękkiego masła</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
czarny sezam (do posypania wierzchu)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dodatkowo: jajko do posmarowania bułek przed pieczeniem</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Łączymy mąki z cukrem i solą.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mleko lekko podgrzewamy, a następnie rozpuszczamy w nim drożdże. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Łączymy wszystkie składniki i zagniatamy miękkie, elastyczne ciasto. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Odstawiamy na 1 godzinę do wyrośnięcia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po godzinie dzielimy ciasto na 10 części i zaplatamy bułki: formujemy wałek, robimy z niego pętelkę, a końce zawijamy pod spód. Kształt ma przypominać formę kajzerki (proponuję nie przejmować się tym, że wyjdą lekko koślawe - tak jak na załączonym obrazku). Smak i delikatność miąższu bułki wynagrodzi wszelkie estetyczne niedoskonałości.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Uformowane bułki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Odstawiamy na 30 minut. Przed wstawieniem do piekarnika smarujemy jajkiem rozmąconym z odrobiną śmietany lub mleka. Posypujemy makiem, solą morską, ziołami lub sezamem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pieczemy 20 minut w 180 stopniach.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-ZqRIAcpzKWQ/VPLez7J7w4I/AAAAAAAADJE/RxWr6x-mxXw/s1600/2015-03-01-08-53-08.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-ZqRIAcpzKWQ/VPLez7J7w4I/AAAAAAAADJE/RxWr6x-mxXw/s1600/2015-03-01-08-53-08.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
Najlepiej smakują wyjęte prosto z piekarnika. Jednak, żeby upiec je na weekendowe śniadanie, trzeba się mocno poświęcić. Gra warta jest świeczki.Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-14239340514395008892015-02-07T10:19:00.000+01:002015-02-07T10:19:14.252+01:00Poranny wycisk<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Fhpx3yIfR9Q/VNXYJyKqaBI/AAAAAAAADIc/tb3oR5x3l2c/s1600/2015-02-07-09-59-18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Fhpx3yIfR9Q/VNXYJyKqaBI/AAAAAAAADIc/tb3oR5x3l2c/s1600/2015-02-07-09-59-18.jpg" height="400" width="301" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-1vcwVt8vTXE/VNXYJ_CN5UI/AAAAAAAADIY/O_B9d7WNFH4/s1600/2015-02-07-10-04-05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-1vcwVt8vTXE/VNXYJ_CN5UI/AAAAAAAADIY/O_B9d7WNFH4/s1600/2015-02-07-10-04-05.jpg" height="400" width="327" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-12174141687024614872015-01-26T20:33:00.000+01:002015-01-26T20:33:12.711+01:00O blogowaniu, szczęściu i kotletach* rybnych.<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Stwierdzam, że moje "blogowanie" nosi cechy choroby afektywnej dwubiegunowej. Otóż potrafię tygodniami nie interesować się blogiem (wręcz go unikać), żeby nagle przejść w fazę maniakalną i w ciągu 24 godzin ni stąd, ni zowąd wyprodukować 3 posty niemal jednocześnie (całe niedzielne przedpołudnie gotując, robiąc zdjęcia i pisząc powiązane teksty). Robię jedno, a myślę już o drugim, trzecim, czwartym...</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W tym momencie piszę ten tekst i gotuję zupę z dyni (w zasadzie eksperymentuję, bo będzie to nowa jej wersja). </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jak długo potrwa ten stan? Nie wiem, ale kryzys zapewne nadejdzie. Póki co, korzystam z przypływu pomysłów, chęci i sił.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wczoraj kolejny raz przekonałam się, że to, co najprostsze, może dać wiele radości - w wymiarze kulinarnym. "Kotlet rybny" - wiem, brzmi to przaśnie, niepoważnie i staroświecko. W dobie kuchni molekularnej nie wypada o tym nawet mówić, a co dopiero jeść.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wszystko wskazuje na to, że jestem staroświecka, zacofana i nie znam się zupełnie na kulinarnych tendencjach. Wczoraj jedząc na obiad kotlety rybne z surówką z kiszonej kapusty, poczułam szczęście absolutne. To było jak objawienie. Dawno nic mi tak nie smakowało!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-hVtRsV-H8Uc/VMTm0JazSFI/AAAAAAAADHg/sVFH8NthS74/s1600/2015-01-25-13-23-59.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-hVtRsV-H8Uc/VMTm0JazSFI/AAAAAAAADHg/sVFH8NthS74/s1600/2015-01-25-13-23-59.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Kotlety rybne</b> (proporcje na 8 średnich kotletów)<br />
filet z łososia (250 g)<br />
1 łyżka masła<br />
kilkanaście kropel sosu sojowego + sosu rybnego<br />
4 średnie ziemniaki<br />
1/2 fenkułu<br />
2 ząbki czosnku<br />
średnia cebula<br />
1 jajko<br />
przyprawy: sól, pieprz, słodka papryka, chilli, kmin rzymski,<br />
natka pietruszki (dużo!)<br />
mąka<br />
olej rzepakowy do smażenia<br />
<br />
Łososia (cały filet) dusimy na maśle razem z sosem rybnym i sojowym, 1 ząbkiem czosnku (całym), połową cebuli, 1/4 fenkułu.<br />
Gdy ryba jest już gotowa, odstawiamy ją do ostygnięcia, a następnie pozbawiamy skóry i ości.<br />
Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, a następnie ugniatamy widelcem na gładką masę.<br />
Pokrojoną drobno cebulę, czosnek i fenkuł podsmażamy na oleju rzepakowym.<br />
Łączymy mięso łososia z ziemniakami. Dodajemy usmażoną cebulę, czosnek i fenkuł oraz przyprawy: utłuczone w moździerzu ziarna kminu, paprykę, pieprz, natkę pietruszki oraz sól (jeśli całość nie jest wystarczająco słona). Na koniec dodajemy jajko.<br />
Z gotowej masy formujemy średniej wielkości kotleciki, które przed smażeniem obtaczamy delikatnie w mące.<br />
Smażymy na oleju rzepakowym na złoty kolor. Po zdjęciu z patelni przekładamy na papierowy ręcznik, aby pozbyć się nadmiaru tłuszczu.<br />
<br />
Kotlety świetnie współgrają z surówką z kiszonej** (!) kapusty (z marchewką, jabłkiem, cebulą, oliwą z oliwek, pieprzem)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ATIsGFn75Qw/VMTm0WQPGEI/AAAAAAAADHk/YGDz4jzGx2c/s1600/2015-01-25-13-10-07.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ATIsGFn75Qw/VMTm0WQPGEI/AAAAAAAADHk/YGDz4jzGx2c/s1600/2015-01-25-13-10-07.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-WBbdwka0bBU/VMTm0LCkSRI/AAAAAAAADHo/ozxJcMKA9vc/s1600/2015-01-25-13-23-19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-WBbdwka0bBU/VMTm0LCkSRI/AAAAAAAADHo/ozxJcMKA9vc/s1600/2015-01-25-13-23-19.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">* W zasadzie powinnam użyć określenia "kotleciki", ale mam awersję do wszelkiego rodzaju zdrobnień - nie posiadam "pieniążków", nie jadam "kotlecików", ostatnio nawet "kawusi" pijam jakby mniej.</span><br />
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">**Kiszonej, a nie "kwaszonej". Skąd wziąć kiszoną kapustę, skoro w sklepach dostępna jest jedynie jej marna podróbka? Trzeba kisić ją samodzielnie lub znać kogoś, kto to robi. Ja jestem szczęściarą, bo znam kogoś takiego.</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-10893948997922558152015-01-25T12:40:00.001+01:002015-01-25T12:40:59.919+01:00Rzecz o kompulsywnym pieczeniu granoli...Czy to już obsesja? Czy jestem uzależniona?<br />
Nie wiem która to już wersja granoli w moim wykonaniu. Chyba straciłam rachubę. O tej porze roku (wróć, o różnych porach roku!) zawsze, ale to absolutnie zawsze nachodzi mnie ochota, żeby mieć ją pod ręką.<br />
Sprawdza się jako dodatek do jogurtu na śniadanie, albo po prostu, kiedy poczuję nieodpartą ochotę na coś słodkiego. Wtedy zakradam się do kuchni i zanurzam rękę w pewnej puszce, której podstawową funkcją jest właśnie przechowywanie granoli.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-IB8EBurEyxo/VMTMjY-ImkI/AAAAAAAADHI/BHZnsQv8Zgk/s1600/2015-01-25-11-41-05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-IB8EBurEyxo/VMTMjY-ImkI/AAAAAAAADHI/BHZnsQv8Zgk/s1600/2015-01-25-11-41-05.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
Wszystkie granole, które kiedykolwiek przygotowałam (a było ich naprawdę sporo) łączą trzy stałe elementy: płatki owsiane górskie, sezam i migdały - bez nich granola po prostu mi nie smakuje. Reszta jest zmienna. Tym razem - w ramach eksperymentu - dodałam jeszcze pestki dyni, otręby żytnie, suszone wiśnie, sok jabłkowy oraz miód gryczany. Do tego jeszcze olej kokosowy, szczypta cynamonu oraz sól morska.<br />
Wszystkie smaki genialnie się połączyły. Upiekła się idealnie: jest złota, chrupiąca i bardzo aromatyczna. Będę się nią chwalić i dzielić (w ramach uciszania wewnętrznego głosu, że to jednak jest uzależnienie), z tymi, którzy również są jej wielbicielami, ale twierdzą, że nie potrafią jej robić. Dokonamy wymiany towarów. Domowa granola w zamian za domowy chleb na zakwasie - to chyba całkiem niezły deal?!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-tVilDL9Y_Uc/VMTMjo543lI/AAAAAAAADHM/lsxMNQyGh6Q/s1600/2015-01-25-11-40-48.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-tVilDL9Y_Uc/VMTMjo543lI/AAAAAAAADHM/lsxMNQyGh6Q/s1600/2015-01-25-11-40-48.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-79735030107579428852015-01-24T19:37:00.001+01:002015-01-24T19:37:39.239+01:00I o co właściwie ta awantur(k)a?<br />
<b>Awanturka z makreli (wersja z twarogiem)*</b><br />
pół makreli (obranej ze skóry i pozbawionej ości)<br />
duża łyżka twarogu<br />
czarny pieprz (dużo!) i sól (wedle uznania)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-37c0CDhIVkk/VMPfrkY1whI/AAAAAAAADGk/v5jEgIjuau8/s1600/1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-37c0CDhIVkk/VMPfrkY1whI/AAAAAAAADGk/v5jEgIjuau8/s1600/1.jpg" height="400" width="312" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<b>Awanturka z makreli (wersja pomidorowa)**</b><br />
pół makreli (obranej ze skóry i pozbawionej ości)<br />
duża łyżka keczupu (albo pasty/koncentratu pomidorowego)<br />
szczypta ostrej papryki<br />
duża szczypta słodkiej papryki<br />
pieprz i sól wedle uznania<br />
<br />
Obie pasty przygotowujemy w podobny sposób - wszystkie składniki rozgniatamy widelcem.<br />
<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-9ZQhDToq4cY/VMPfrZmpZbI/AAAAAAAADGg/aTYqNDFfXYk/s1600/2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-9ZQhDToq4cY/VMPfrZmpZbI/AAAAAAAADGg/aTYqNDFfXYk/s1600/2.jpg" height="400" width="305" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-ddVzRT8KgPI/VMPfrXJPt-I/AAAAAAAADGo/NCujMqO8RJg/s1600/3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-ddVzRT8KgPI/VMPfrXJPt-I/AAAAAAAADGo/NCujMqO8RJg/s1600/3.jpg" height="400" width="275" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/pzv3KMHiHaY?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;"><br /></span>
<span style="font-size: x-small;">* Pewnie niektórych zdziwi połączenie ryby z twarogiem - a nie powinno!</span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Pomidorowa pasta z makreli to klasyk - przynajmniej w moim domu , choć w wersji, którą pamiętam dodawano jeszcze masło(!) - dla mnie to jednak zbyt wiele szczęścia, więc masło trafia pod pastę, na chleb - najlepiej pszenno - żytni (razowy) na zakwasie.</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-81631976640820097472015-01-24T11:43:00.001+01:002015-01-24T11:43:39.537+01:00Złota rybka...Złota Rybko, spełnij moje trzy życzenia!<br />
No dobrze, spełnij dwa...<br />
To może chociaż jedno?<br />
<br />
Bo jak nie, to zrobię awantur(k)ę!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-HqyNGcCRvWM/VMN2H-TH47I/AAAAAAAADGQ/ycsC6XxKhRw/s1600/5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-HqyNGcCRvWM/VMN2H-TH47I/AAAAAAAADGQ/ycsC6XxKhRw/s1600/5.jpg" height="292" width="400" /></a></div>
<br />
c.d.n.<br />
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-73888246994791547672015-01-18T19:55:00.000+01:002015-01-18T19:55:15.407+01:00Owsianka daktylowa dla łyżwiarki - amatorkiUświadomiłam sobie właśnie, że są chyba tylko dwie rzeczy, które bezsprzecznie świadczą o tym, że aktualnie obowiązującą porą roku jest zima. Słońce może świecić na bezchmurnym niebie, powietrze może pachnieć wiosną, ptaki mogą krzyczeć..., ale skoro ja jem na śniadanie owsiankę, a ponadto mam wiecznie ochotę, żeby jeżdzić na łyżwach, to znak, że zima jednak trwa w najlepsze.<br />
<br />
Nigdy nie lubiłam oglądać łyżwiarstwa figurowego, ale pamiętam, że kiedyś było to bardzo polpularne zajęcie statystycznej polskiej rodziny (zwłaszcza jej żeńskiej części). W czasie zawodów, mistrzostw, igrzysk olimpijskich... wiele matek zasiadało przed telewizorami i oglądały: skoki, piruety, podwójne axle i potrójne tulupy... Zazwyczaj działo się to w niedzielne przedpołudnie, więc mężowie, dzieci, rosoły, czy pieczone kurczaki szły w odstawkę - musiały cierpliwie poczekać.<br />
Jako dziecko unikałam oglądania tych popisów, ale jednemu nie mogłam się oprzeć. Kiedy do akcji wkraczał pewien znany, polski łyżwiarz, wtedy ja zasiadałam na moment przed ekranem. Łyżwiarz ten miał być naszym "pewniakiem", miał zawsze wygrywać, miał być naszą dumą i wizytówką, ale jakoś tak zawsze bywało, że ... mu nie wychodziło. A ja oglądałam jego występ tylko po to, żeby liczyć jego upadki. Wiem, to okropne. Powinnam się wstydzić i nadal się tego wstydzę. Poniosłam za to jednak zasłużoną karę, bo jakiś czas potem, pewnego pięknego dnia (a miało to miejsce w trakcie trwania zimowych Igrzysk - jeśli dobrze liczę - w Lillehammer!), jazda na łyżwach w moim wykonaniu zakończyła się spektakularnym upadkiem oraz niezbyt przyjemną kontuzją.<br />
<br />
Zła karma wraca! Panie łyżwiarzu - bardzo Pana przepraszam za moje skandaliczne zachowanie. Pan - w przeciwieństwie do mnie - umiał przynajmniej ładnie upadać - z godnością i bez fizycznych konsekwencji.<br />
<br />
Na łyżwach jeżdżę nadal i bardzo to lubię, choć unikam piruetów, a co za tym idzie również spektakularnych upadków. <br />
<br />
Co zatem zjeść na śniadanie, żeby mieć wystarczająco duzo energii, a jednocześnie czuć się wystarczająco lekko, by móc jeżdzić przynajmniej przez godzinę w rytm nie do końca szczęśliwych dźwięków - raz w jedną, ... raz w drugą stronę? Otóż w moim przypadku jest to owsianka - na przykład daktylowa...<br />
<strong> </strong><br />
<div style="text-align: center;">
<strong><a href="http://1.bp.blogspot.com/-UjM8xNFBakA/VLuud7ZEprI/AAAAAAAADFk/jr8pyiPMpBE/s1600/s4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-UjM8xNFBakA/VLuud7ZEprI/AAAAAAAADFk/jr8pyiPMpBE/s1600/s4.jpg" height="400" width="300" /></a></strong></div>
<strong></strong><br />
<strong>Owsianka daktylowa</strong> (jedna średnia porcja):<br />
3 łyżki płatków owsianych (górskich)<br />
2 duże daktyle<br />
garsć migdałów<br />
2 suszone śliwki<br />
2 łyżki gęstego jogurtu<br />
1/3 kubka gorącej wody<br />
płaska łyżeczka miodu gryczanego<br />
szczypta cynamonu<br />
<br />
Płatki owsiane, pokrojone daktyle i śliwki mieszamy w małej misce, a następnie zalewamy gorącą wodą. Odstawiamy na noc (albo przynajmniej na 20-30 minut). Rano dodajemy jogurt wymieszany z miodem. Całość mieszamy. Dodajemy posiekane migdały (mogą być podprażone) oraz szczyptę cynamonu.<br />
<br />
A potem zakładamy kurtkę, czapkę, szal, rękawice, zarzucamy łyżwy na plecy i kierujemy się w strone najbliższego lodowiska.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-yqGYEWr60Ro/VLuudWNNZ8I/AAAAAAAADFc/Coabd8JXQ4U/s1600/s2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-yqGYEWr60Ro/VLuudWNNZ8I/AAAAAAAADFc/Coabd8JXQ4U/s1600/s2.jpg" height="300" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-1tHKdpifLCE/VLuudblmMmI/AAAAAAAADF0/C9KFLYUDbDg/s1600/s3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-1tHKdpifLCE/VLuudblmMmI/AAAAAAAADF0/C9KFLYUDbDg/s1600/s3.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-UjM8xNFBakA/VLuud7ZEprI/AAAAAAAADFk/jr8pyiPMpBE/s1600/s4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a> </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-PxYy168qTXE/VLuwMym2-vI/AAAAAAAADGA/lnE_b9FESQE/s1600/lyzwy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-PxYy168qTXE/VLuwMym2-vI/AAAAAAAADGA/lnE_b9FESQE/s1600/lyzwy.jpg" height="320" width="320" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-59333564177648809182014-12-29T15:25:00.002+01:002014-12-29T15:25:49.301+01:00Bakłażan z bulgurem według Yotama O.Święta, święta i po świętach... Znam pewną rodzinę, w której panuje tradycja wypowiadania tych słów wcześniej niż nakazuje przyzwoitość lub zdrowy rozsądek, czyli mniej więcej po podzieleniu się opłatkiem i zjedzeniu wigilijnej wieczerzy, ale jeszcze przed rozdaniem prezentów.<br />
Święta minęły, emocje opadły, prezenty spowszedniały, nikt nie wypatruje już pierwszej gwiazdki, czyli to znak, że świąteczne potrawy na rok mogą zniknąć z naszych talerzy (no! może oprócz piernika, którym zamierzam się jeszcze cieszyć przez kilka dni).<br />
Zapragnęłam czegoś "normalnego" - bez grzybów, bez kapusty i nie w formie śledzia. Nie musiałam zbyt długo się zastanawiać - mój wybór padł na bakłażana z kaszą bulgur, masą przypraw, oliwkami, migdałami i rodzynkami. Uwielbiam go! Jestem chyba nawet lekko od niego uzależniona.<br />
<br />
Przepis pochodzi z książki "Jerusalem" Autorzy: Yotam Ottolenghi i Sami Tamimi.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-neKReCk6nvs/VKFW-qeJ-HI/AAAAAAAADEI/qhcbN1eZJ_Y/s1600/2014-12-29-14-12-30.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-neKReCk6nvs/VKFW-qeJ-HI/AAAAAAAADEI/qhcbN1eZJ_Y/s1600/2014-12-29-14-12-30.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-cw4xCC6RTp4/VKFW-H5uHNI/AAAAAAAADEQ/TLwdhlTbo34/s1600/2014-12-29-13-34-42.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-cw4xCC6RTp4/VKFW-H5uHNI/AAAAAAAADEQ/TLwdhlTbo34/s1600/2014-12-29-13-34-42.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b>Przepis:</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2 rozgniecione ząbki czosnku</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2 łyżeczki kuminu</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2 łyżeczki mielonej kolendry (według oryginalnego przepisu - ja nie dodaję)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
duża szczypta chilli</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
1 łyżeczka słodkiej papryki</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
skórka otarta z 1 cytryny</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
140 ml oliwy z oliwek</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
2 średnie bakłażany</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
150 g kaszy bulgur</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
50 g rodzynek sułtanek</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
liście kolendry i mięty (zimą zastępuję je dużą ilością natki pietruszki)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
50 g zielonych oliwek (pokrojonych)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
30 g podprażonych migdałów (w przepisie - bez skórek, ja dodaję migdały wraz z skórką)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
3 cebulki dymki (ja dodaję je wyłącznie w wersji letniej, zimą po prostu nie dodaję wcale)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
sok z cytryny</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
120 g jogurtu greckiego (ja nie dodaję)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Bakłażany myjemy i przecinamy na pół. Środek nacinamy nożem - w kratkę. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Włączamy piekarnik - rozgrzewamy do 180 st.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W małej miseczce (lub w moździerzu) łączymy rozgnieciony czosnek, kumin, kolendrę, chilli, słodką paprykę, skórkę z cytryny, 2/3 oliwy z oliwek i 1/2 łyżeczki soli.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-fMi1K-LbSX4/VKFW9eHEFqI/AAAAAAAADD4/_IJ-3Oy5SLw/s1600/2014-12-29-13-08-03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-fMi1K-LbSX4/VKFW9eHEFqI/AAAAAAAADD4/_IJ-3Oy5SLw/s1600/2014-12-29-13-08-03.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-mSVGF5A5-iE/VKFW9dSqZwI/AAAAAAAADEA/QpKvfCIFuS0/s1600/2014-12-29-13-11-14.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-mSVGF5A5-iE/VKFW9dSqZwI/AAAAAAAADEA/QpKvfCIFuS0/s1600/2014-12-29-13-11-14.jpg" height="400" width="315" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-HmwbRYGNp_k/VKFW9SaJFyI/AAAAAAAADD8/XifCu5GAlSk/s1600/2014-12-29-13-13-28.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-HmwbRYGNp_k/VKFW9SaJFyI/AAAAAAAADD8/XifCu5GAlSk/s1600/2014-12-29-13-13-28.jpg" height="400" width="300" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Wierzch bakłażanów smarujemy oliwą z przyprawami, przekładamy na blaszkę wyłożoną pergaminem lub do naczynia żaroodpornego i pieczemy około 40 minut (aż bakłażan zmięknie).</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
W tak zwanym międzyczasie gotujemy kaszę bulgur (w osolonej wodzie). Po ugotowaniu kaszy dodajemy: rodzynki, pokrojone migdały i oliwki, dymkę, sok z cytryny, sól, kolendrę z miętą (lub natkę pietruszki) oraz pozostałą oliwę z oliwek. Całość mieszamy.</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Kaszę serwujemy na ciepłych bakłażanach. Możemy również dodać jogurt grecki.</div>
<div class="separator" style="clear: both;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both;">
Moim zdaniem bakłażan w takiej postaci to mistrzostwo!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-32629955379100626482014-12-13T18:02:00.002+01:002014-12-13T18:08:05.245+01:00Piernik, orzechy i balet - zrób sobie atmosferę!Mam świadomość, że ten przepis jest już mocno spóźniony, a podawanie go 13-go grudnia jest zwykłym pierniczeniem o pierniku. Najwidoczniej jestem już starym piernikiem i skleroza sprawiła, że nie opublikowałam tego postu na czas. Z drugiej jednak strony uważam, że piernik smakuje najlepiej po świętach, kiedy minie już cały ten szał, odejdziemy od stołów, strawimy to, co strawić powinniśmy, emocje opadną, zdejmiemy odświętne ubrania i wrócimy do naszej codzienności. Wtedy właśnie piernik smakuje najlepiej.<br />
Sam przepis nie jest skomplikowany, ale wymaga planowania, bo trzeba zacząć przygotowania na kilka tygodni przed pieczeniem. Bez niego w moim domu nie ma świąt!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-hIM8y3WLsi8/VIxlXLdjZHI/AAAAAAAADDo/R-xjQB-1MPQ/s1600/2014-02-15-10-37-18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-hIM8y3WLsi8/VIxlXLdjZHI/AAAAAAAADDo/R-xjQB-1MPQ/s1600/2014-02-15-10-37-18.jpg" height="400" width="290" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Piernik </b>(dojrzewający)*<br />
1/2 kg miodu<br />
2 szklanki cukru<br />
250 g masła<br />
1 kg mąki<br />
3 jajka<br />
3 łyżeczki sody<br />
1/2 szklanki mleka<br />
1/2 łyżeczki soli<br />
2-3 opakowania przyprawy do piernika<br />
<br />
W rondlu podgrzewamy miód, cukier i masło - aż wszystkie składniki się rozpuszczą i połączą. Odstawiamy do ostygnięcia, a następnie przelewamy do ceramicznej miski (w której ciasto będzie dojrzewało przynajmniej 3 tygodnie). Dodajemy mąkę wymieszaną z solą i przyprawami. Sodę rozpuszczamy w zimnym mleku i dodajemy do reszty składników. Dodajemy jeszcze jajka i mieszamy całość do momentu połączenia się składników. Miskę przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki. Zapominamy o cieście piernikowym na około 3 - 4 tygodnie (im dłużej, tym lepiej).<br />
Przed pieczeniem wystawiamy ciasto z lodówki i czekamy aż się ogrzeje. Przekładamy na blaszkę. Na wierzchu układamy połówki orzechów włoskich (albo obrane ze skórki migdały).* Pieczemy w 160 stopniach przez około 30-40 minut (wszystko zależy od grubości piernika - lepiej nie nakładać zbyt dużej ilości, bo ciasto jest raczej ciężkie, a poza tym i tak urośnie). Po upieczeniu (i wystudzeniu) piernik zawijamy w folię aluminiową - na przynajmniej 3 dni (dzięki temu zmięknie). Jeśli chcemy, żeby piernik był bardziej wilgotny, możemy go przełożyć powidłami śliwkowymi.<br />
Ja najbardziej lubię wersję podstawową - koniecznie w towarzystwie mocnej, mlecznej kawy.<br />
Mhm... rozmarzyłam się.<br />
<br />
Skoro mowa o świętach, pierniku i orzechach, to trzeba koniecznie posłuchać muzyki do baletu "Dziadek do orzechów", albo najlepiej wybrać się na niego osobiście.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/-t-3wfA_uow/0.jpg" height="266" width="320"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/-t-3wfA_uow&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/-t-3wfA_uow&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<br />
<br />
* <span style="font-size: x-small;">Przepis istnieje w naszej rodzinie od kiedy pamiętam, czyli piecze go już przynajmniej trzecie pokolenie (tyle ogarnia moja pamięć, ale pewnie tych pokoleń było zdecydowanie więcej).</span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Sprawdzony patent! Orzechy włoskie na pierniku smakują obłędnie i to jest moja ulubiona wersja piernika (jedyna i słuszna).</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-65118132099057669892014-11-24T22:16:00.001+01:002014-11-24T22:16:47.267+01:00Red curry z krewetkamiPrzepis na idealne śniadanie, obiad, kolację, deser... A może by tak stworzyć przepis na idealną niedzielę?<br />
Przepis, który stworzyłam sobie wczoraj był prosty, choć wieloskładnikowy, pracochłonny, ale bardzo przyjemny. Wystarczyło wstać przed południem, pobiec na jogę (po drodze gapiąc się na niebo i wystawiając nos do słońca), ugotować czerwone curry z krewetkami* (zjeść je w miłym towarzystwie!), pobiec na wykład o architekturze, uciec z targów o głupiej nazwie, wypić dobrą kawę, a potem przejść pół Warszawy pieszo, tylko dlatego, że mimo chłodu spacer był niesamowicie przyjemny, a potem wrócić do domu i nie mieć już sił na nic innego poza lekturą "Rumun goni za happy endem" i słuchaniem Blonde Redhead.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-PD7eIssMozQ/VHOWLDmxZpI/AAAAAAAADDQ/zGlRL5rH5I8/s1600/2014-11-23-12-50-31.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-PD7eIssMozQ/VHOWLDmxZpI/AAAAAAAADDQ/zGlRL5rH5I8/s1600/2014-11-23-12-50-31.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Czerwone curry z krewetkami </b>(2 porcje)<br />
1 łyżka czerwonej pasty curry<br />
1 łyżka sosu sojowego<br />
1 łyżka sosu rybnego<br />
1 trawa cytrynowa<br />
3 plastry imbiru<br />
1 ząbek czosnku<br />
1 średnia cebula<br />
400 ml mleka kokosowego<br />
1 limonka<br />
natka pietruszki lub kolendra<br />
krewetki tygrysie<br />
olej kokosowy<br />
ostra papryka (opcjonalnie)<br />
ryż jaśminowy<br />
<br />
Pastę curry podsmażamy na oleju kokosowym. Dodajemy startą cebulę, posiekany czosnek, imbir, trawę cytrynową. Można dodać ostrą papryczkę, ale sama pasta jest już ostra (przynajmniej ta, której użyłam była). Wlewamy mleko kokosowe i czekamy aż się zagotuje. Dodajemy krewetki i gotujemy na małym ogniu aż będą miękkie. Całość doprawiamy sosem sojowym i rybnym (nie solimy!).<br />
Do pełni szczęścia brakuje nam już tylko ryżu jaśminowego oraz liści kolendry lub natki pietruszki.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-4Ktvfqk0RUo/VHOWLD3J_yI/AAAAAAAADDM/dIMhNjeND98/s1600/2014-11-23-08-11-19.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-4Ktvfqk0RUo/VHOWLD3J_yI/AAAAAAAADDM/dIMhNjeND98/s1600/2014-11-23-08-11-19.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /><iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/NS8FLOMgSlk?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">* Tradycyjny niedzielny obiad (!)</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-66958385813435121322014-11-23T19:30:00.000+01:002015-01-23T16:57:18.242+01:00Na śniadanie jadam perły! Tapioka z mlekiem kokosowym.Tapioka. Niepozorne małe perełki, pod postacią których kryje się ... skrobia (ale nie, nie ta z ziemniaka, tylko z manioku).<br />
Jaki jest sens jedzenia skrobi - można by spytać. Podobno ma sporo zalet: hipoalergiczna, bezglutenowa, bezcholesterolowa, lekkostrawna i - co może zabrzmieć śmiesznie - bezsmakowa. Czy brak smaku może być zaletą? Biorąc pod uwagę, że tapioka mogłaby być paskudna, to moja odpowiedź brzmi: tak, brak smaku może być zaletą, a to dlatego, że możemy dowolnie konstruować jej ostateczny smak w oparciu o własne upodobania. Ktoś lubi smak mleka kokosowego? Wspaniale! Dodamy mleko i będzie smakowała kokosowo. Cynamon, wanilia albo woda różana...? Nie ma problemu. Niech każdy wybierze coś dla siebie i niech dodaje, łączy, konstruuje.<br />
<br />
<b>Tapioka kokosowa z wanilią i granatem </b>(2 małe miseczki)<br />
6 łyżek tapioki<br />
200 ml mleka kokosowego<br />
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />
szczypta soli morskiej<br />
1 owoc granatu (albo inne owoce)<br />
<br />
Tapiokę zalewamy mlekiem kokosowym. Odstawiamy na godzinę. Następnie gotujemy ją przez około 10 minut (aż perełki staną się przezroczyste i miękkie). Dodajemy ekstrakt waniliowy i sól. Ja nie dodaję cukru, ale jeśli ktoś lubi słodki smak, to może dodać cukier trzcinowy.<br />
Ugotowaną tapiokę przekładamy do miseczek i odstawiamy do wystygnięcia (lub jeśli mamy ochotę - jemy na ciepło). Dodajemy owoce (np. mus z mango, ugotowane truskawki albo maliny... - co, kto lubi).<br />
Moja dzisiejsza wersja zawierała pestki granatu.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-SX__E5dlqaE/VHIc6jJA0mI/AAAAAAAADC4/qquO2XEttLk/s1600/2014-11-23-08-18-22.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-SX__E5dlqaE/VHIc6jJA0mI/AAAAAAAADC4/qquO2XEttLk/s1600/2014-11-23-08-18-22.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-PnLUpUIz2aw/VHIc64ce3eI/AAAAAAAADC0/FLiMVqQH9Jc/s1600/2014-11-23-08-23-20.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-PnLUpUIz2aw/VHIc64ce3eI/AAAAAAAADC0/FLiMVqQH9Jc/s1600/2014-11-23-08-23-20.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-82263189647818131652014-11-23T10:23:00.000+01:002014-11-23T10:24:43.031+01:00Kawa zbożowaA kto powiedział, że kawiarka może służyć jedynie do przygotowywania klasycznej kawy, no kto?<br />
Otóż nie tylko!<br />
Jeśli masz ochotę na kawę zbożową (polecam Kujawiankę - old school w najczystszej postaci), a nie masz czasu i ochoty, żeby stać nad rondelkiem i pilnować, żeby nie wykipiała, to łap za kawiarkę i do dzieła!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-n8_uVzM9bsU/VHGjHiXw7zI/AAAAAAAADCg/vL1-T4-VrjU/s1600/2014-11-23-08-21-18.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-n8_uVzM9bsU/VHGjHiXw7zI/AAAAAAAADCg/vL1-T4-VrjU/s1600/2014-11-23-08-21-18.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-9qGkxGW97rk/VHGjHnJm1yI/AAAAAAAADCc/tuMu3QPzhDo/s1600/2014-11-23-08-22-22.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-9qGkxGW97rk/VHGjHnJm1yI/AAAAAAAADCc/tuMu3QPzhDo/s1600/2014-11-23-08-22-22.jpg" height="382" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-20507534170728856742014-11-09T12:34:00.004+01:002015-04-20T16:52:30.401+02:00BriocheI znowu jest normalnie, czyli szaro, mokro, ponuro i sennie. Wreszcie wiem, że to listopad - dokładnie taki, jak w mych najkoszmarniejszych snach. Jak co roku zaklinam go, proszę, błagam lub grożę, że go prześpię, przeczekam z głową pod kocem, udam, że go nie ma, że on nie istnieje.<br />
Co ciekawe, w tym roku wyjątkowo długo mogłam oszukiwać samą siebie, ale wszystko się skończyło, więc odliczam już tylko dni do końca tej męczarni.<br />
<br />
...<br />
<i>Wake me up in July</i><br />
<i>Lick the snow from my eyes</i><br />
<i>Underneath the blue sky</i><br />
<i>All I need is my bike*</i><br />
...<br />
<br />
Nie ma co się zatracać. Trzeba działać! Chociażby mierząc się z brioche, która jest wymagająca, chimeryczna i nieprzewidywalna. O tej smutnej porze roku nic nie cieszy bardziej niż śniadanie z porządnym kawałkiem nieprzyzwoicie maślanego ciasta.<br />
Z brioszką jest jak z życiem. Jeśli się jej boisz, jeśli nie wiesz jak się za nią zabrać, nie masz czasu, ochoty i cierpliwości... zaprawdę powiadam Ci, daj sobie spokój. Tutaj każdy krok jest ważny, zwłaszcza zaczyn. Tylko odpowiedni zaczyn, dobre chęci i siła zapewnią sukces. Jeśli masz w sobie tę siłę, to nie wahaj się. Po prostu spróbuj. Efekt będzie bardziej niż zadowalający.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-qb5LL9pInj0/VF9Gd-Vry-I/AAAAAAAADBM/1Dc6pE7xXFQ/s1600/2014-11-09-08-43-46.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-qb5LL9pInj0/VF9Gd-Vry-I/AAAAAAAADBM/1Dc6pE7xXFQ/s1600/2014-11-09-08-43-46.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-a1FLlxB5ofI/VF9Gd5m8CcI/AAAAAAAADBE/7QpvCTkLCpA/s1600/2014-11-09-11-27-05.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-a1FLlxB5ofI/VF9Gd5m8CcI/AAAAAAAADBE/7QpvCTkLCpA/s1600/2014-11-09-11-27-05.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<br />
<b>Brioche**:</b><br />
1/2 kg mąki pszennej<br />
20 g drożdży (świeżych)<br />
4 jajka (plus 1 dodatkowe do posmarowania przed pieczeniem)<br />
50 g cukru pudru<br />
120 ml mleka<br />
1/2 łyżeczki soli<br />
200 g masła (musi być miękkie!)<br />
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />
<br />
Zaczyn: drożdże rozrabiamy z łyżeczką cukru i łyżką ciepłego mleka. Odstawiamy do wyrośnięcia na kilkanaście minut.<br />
<br />
Ciasto: jajka ucieramy z cukrem pudrem. Wyrośnięty zaczyn łączymy z jajkami, dodajemy resztę mleka, sól, wanilię oraz przesianą przez sito mąkę. Wyrabiamy. Dodajemy stopniowo kawałki miękkiego masła.<br />
Ciasto - z każdą kolejną porcją masła - zmienia konsystencję: z suchego, twardego, w tłuste i bardzo elastyczne. Jeśli nie mamy robota, to ręczne wyrabianie zajmie nam jakieś 30 - 40 minut.<br />
Wyrobione ciasto przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na kilka godzin (najlepiej na całą noc, ale ja chłodziłam je przez 8 godzin). Po tym czasie przekładamy ciasto do formy i odstawiamy do wyrośnięcia przez kolejne 2 godziny (nie w lodówce).<br />
Przed pieczeniem smarujemy jajkiem rozmąconym z łyżką wody.<br />
<br />
Pieczemy w 180 stopniach przez około 40 minut.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-kFlutHh3Z6I/VF9Gd07D0xI/AAAAAAAADBA/WqB3r-FTXuA/s1600/2014-11-09-08-52-47.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-kFlutHh3Z6I/VF9Gd07D0xI/AAAAAAAADBA/WqB3r-FTXuA/s1600/2014-11-09-08-52-47.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Q7bTEMEpzzM/VF9GpdsUEsI/AAAAAAAADBY/krQ-C07gxVA/s1600/2014-11-09-08-52-03.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Q7bTEMEpzzM/VF9GpdsUEsI/AAAAAAAADBY/krQ-C07gxVA/s1600/2014-11-09-08-52-03.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/m5CE1yPDxAs?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">* M. Brodka "Varsovie"</span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Źródło: White Plate</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-6326308708149509152014-06-08T09:26:00.000+02:002014-06-08T09:26:34.207+02:00Kajzerki<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Czy można się im oprzeć? </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Czy można przejść obok nich obojętnie?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Czy mogą nie pasować do niedzielnego śniadania?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeśli na wszystkie pytania odpowiedziałaś/eś przecząco, to znak, że musisz je upiec. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Sprawa jest prosta.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Osobiście polecam! Moje są jeszcze lekko koślawe, ale mały trening sprawi, że staną się bliższe ideałowi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Źródło przepisu: <a href="http://whiteplate.blogspot.com/2014/05/kajzerki.html" target="_blank"><span style="color: magenta;">White</span> <span style="color: magenta;">Plate</span></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-9hRn0avmrP0/U5QBdL0i17I/AAAAAAAAC_k/kZHJRbv0wsw/s1600/2014-05-17-14-07-55.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-9hRn0avmrP0/U5QBdL0i17I/AAAAAAAAC_k/kZHJRbv0wsw/s1600/2014-05-17-14-07-55.jpg" height="387" width="400" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-75761582465752483912014-06-08T09:18:00.000+02:002014-06-15T09:57:31.890+02:00Ciastka z czekoladą i palonym masłem*<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Kto nie lubi ciasteczek, no kto? Z czekoladą, orzechami i z nieprzyzwoitą ilością palonego masła (nie mylić ze spalonym masłem!). Otóż te ciastka są nieziemsko dobre, bo przepis pochodzi wprost z amerykańskiego bloga, a powszechnie wiadomo, że własnie ten naród opanował do perfekcji czekoladowe ciacha.<br />
Powiem szczerze, że miałam kilka podejść do tego przepisu, bo nie ma nic gorszego od przeliczania anglosaskich miar na miary znane nam z codziennego życia. Kto będąc przy zdrowych zmysłach mierzy masło w szklankach, czy łyżkach? Spróbowałam przełożyć przepis na język zrozumiały dla statystycznej Polki i wyszło mi to, co poniżej. Entuzjastów dziwnych miar odsyłam do oryginalnego przepisu (link na końcu posta).<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-rZQpQIZCKsI/U51Q_HDizzI/AAAAAAAADAw/NHV-UiIqAeE/s1600/2014-06-15-09-42-45.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-rZQpQIZCKsI/U51Q_HDizzI/AAAAAAAADAw/NHV-UiIqAeE/s1600/2014-06-15-09-42-45.jpg" height="400" width="398" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<br />
<br />
<b>Ciastka (ok. 30 sztuk małych ciasteczek)</b><br />
115 g masła<br />
1/2 szklanki cukru trzcinowego<br />
1/3 szklanki zwykłego cukru<br />
2 łyżeczki esencji waniliowej<br />
1 jajko + 1 żółtko<br />
1 pełna szklanka mąki pszennej<br />
1/2 łyżeczki soli morskiej (uwaga! jeśli ktoś nie lubi słodko-słonych ciastek, to musi może ilość - wystarczy duża szczypta, ale jeśli mam być szczera, to radziłabym doslić, bo warto)<br />
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
80g posiekanej czekolady (można użyć gorzkiej lub mlecznej, warto dodać też odrobinę białej)<br />
duża garść pokrojonych orzechów (pekany lub włoskie)<br />
<br />
Przy pomocy miksera ucieramy połowę porcji masła (masło musi mieć temperaturę pokojową!) z cukrem trzcinowym.<br />
<br />
Drugą połowę masła rozpuszczamy i "palimy", czyli po rozpuszczeniu nadal podgrzewamy - cały czas mieszając- przez około 3 minuty, aż masło nabierze orzechowego zapachu i pojawią się brązowe paproszki (czyli białko ulegnie spaleniu). Gotowe masło odstawiamy do wystygnięcia.<br />
<br />
Do utartego z cukrem masła dodajemy esencję waniliową, a następnie pozostały cukier oraz rozpuszczone masło. Całość ubijamy przez 2 minuty, a następnie dodajemy: jajko, żółtko, a po 2 minutach mąkę, sól i sodę.<br />
<br />
Odkładamy mikser i na sam koniec dodajemy czekoladę oraz orzechy.<br />
<br />
Ciasto zawijamy w folię i odstawiamy do lodówki na przynajmniej pół godziny.<br />
<br />
Z ciasta formujemy kulki (z 1 łyżki ciasta). Układamy na blaszce wyłożonej pergaminem i pieczemy w 180 stopniach przez 12 - 15 minut.<br />
<br />
Ciastka mają niesamowity i niepowtarzalny smak. Obawiam się, że od tej pory będę palić masło przy każdej nadarzającej się okazji. Już myślę o tarcie na takim właśnie spodzie.<br />
A ciastka nadają się wyśmienicie na: kinderbal, piknik, czy do tradycyjnej "kawki"**<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-8vPmug8ltYU/U51Q_SnJf0I/AAAAAAAADAk/gUkTNzMTlYc/s1600/2014-06-15-09-44-24.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-8vPmug8ltYU/U51Q_SnJf0I/AAAAAAAADAk/gUkTNzMTlYc/s1600/2014-06-15-09-44-24.jpg" height="398" width="400" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<span style="font-size: x-small;">*Żródło: <a href="http://joythebaker.com/2014/05/the-best-brown-butter-chocolate-chip-cookies/" target="_blank">Joy The Baker - Brown Butter Chocolate Chip Cookies</a></span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Przeprowadzone zostały odpowiednie testy - wynik był bardziej niż zadowalający.</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-48570340013375382492014-04-13T13:30:00.000+02:002014-04-13T13:37:52.530+02:00ChallahSkładam się z ciągłych powtórzeń... (również kulinarnych). Najlepszym tego przykładem jest moje uwielbienie do chałki, a częstotliwość, z jaką do niej wracam jest - rzekłabym - dość duża. Co jest źródłem tego uzależnienia? Przede wszystkim smak, a zaraz potem łatwość, z jaką można ją samemu upiec.<br />
Metodą prób i błędów wypracowałam już swój ulubiony przepis i korzystam z niego, jak tylko nadarzy się ku temu okazja. Może popełniam herezję, ale ostatnio piekę ją nie w formie tradycyjnego warkocza, ale w kształcie brioszki. To takie moje małe chałkowe przestępstwo.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-CrNEW4rbm1Q/U0pmquJNhSI/AAAAAAAAC_M/r5ON8Rx_vY8/s1600/Lomo3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-CrNEW4rbm1Q/U0pmquJNhSI/AAAAAAAAC_M/r5ON8Rx_vY8/s1600/Lomo3.jpg" height="443" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<b>Chałka maślana**</b> (proporcje na 1 dużą chałkę)<br />
2 i 1/2 szklanki mąki pszennej<br />
2 jajka<br />
3 łyżki cukru<br />
100g rozpuszczonego masła<br />
1/2 (ok. 40g) kostki świeżych drożdży<br />
1/2 szklanki ciepłej wody do zaczynu (+ 4 łyżki do wyrabiania ciasta)<br />
szczypta soli<br />
otarta skórka z cytryny (opcjonalnie)*<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
Zaczynamy od przygotowania rozczynu: drożdże rozcieramy z 1 łyżką cukru. Dodajemy 1/2 szklanki ciepłej wody, a następnie 3 łyżki mąki. Całość mieszamy i odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (jeśli drożdże są aktywne, to po 15-20 minutach zaczyn będzie już próbował wydostać się z miski)<br />
<br />
Ciasto: w dużej misce mieszamy przesianą przez sito mąkę, rozczyn, jedno całe jajko + żółtko z drugiego jajka (biało wykorzystamy do posmarowania ciasta), rozpuszczone masło, szczyptę soli, wodę i ewentualnie skórkę cytryny. Całość zagniatamy i wyrabiamy przez około 15 minut. Ciasto jest bardzo wdzięczne i szybko się wyrabia. Powinno być tłuste, elastyczne i niezbyt zwarte.<br />
Po wyrobieniu formujemy z ciasta kulkę, wkładamy do miski, nakrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Po 30 minutach "odgazowujemy" ciasto uderzając pięścią w ciasto. Zostawiamy do wyrośnięcia na kolejne pół godziny. Po tym czasie wyjmujemy ciasto z miski i formujemy chałkę (warkocz) lub brioszkę. Zostawiamy do wyrośnięcia na kolejne pół godziny.<br />
Przed pieczeniem smarujemy ciasto białkiem rozmieszanym z łyżką wody. Wstawiamy do pieca rozgrzanego do 180 stopni. Pieczemy około 40 minut aż ciasto zrobi się złoto-brązowe, a test patyczkiem wbitym w ciasto da wynik pozytywny (czyli patyczek będzie suchy).<br />
<br />
Lubie jeść chałkę z ricottą, powidłami, miodem, albo po prostu z masłem. A jeśli poleży kilka dni, to nie ma innego wyjścia - trzeba zrobić z niej francuskie tosty.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Stjj6-ojRLo/U0QzgfZrUJI/AAAAAAAAC-g/h_BMhdfC9B0/s1600/2014-04-08-07-07-06.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Stjj6-ojRLo/U0QzgfZrUJI/AAAAAAAAC-g/h_BMhdfC9B0/s1600/2014-04-08-07-07-06.jpg" height="400" width="391" /></a></div>
<br />
<span style="font-size: x-small;">*Ja bardzo lubię wersję ze skórką cytrynową, ale wiem, że niektórzy nie przepadają za tym smakiem. Dzieciom przyzwyczajonym do zwykłego smaku chałki, ta z cytryną wydaję się być kwaśna.</span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Pierwotny przepis pochodzi ze <a href="http://poznajsmakiswiata.blogspot.com/2013/11/zydowska-chaka_11.html" target="_blank">Smaków Świata</a>, z czasem lekko przeze mnie zmodyfikowany.</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-12986890533296885892014-04-06T20:38:00.001+02:002014-04-06T20:54:55.399+02:00Chleb orzechowy<div dir="ltr" style="text-align: left;" trbidi="on">
Uwaga! Osoby stosujące jakiekolwiek diety uprasza się o opuszczenie tej strony! Produkt zawiera gluten - dużo glutenu. Zawiera również orzechy i to bynajmniej nie w ilościach śladowych.<br />
W zakładzie produkcyjnym był obecny miód, było go tyle, że producent miał problem z decyzją, którego użyć.<br />
<br />
Dość tych ostrzeżeń... To bardzo aromatyczny chleb z orzechami włoskimi, dodatkowo podkręcony pastą orzechową z dodatkiem miodu - świetny dodatek do serów, na przykład kozich. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-RY1UcaNdoMY/U0GXY--kTtI/AAAAAAAAAto/8nKmHWvoUy4/s1600/1-DSCN2077.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-RY1UcaNdoMY/U0GXY--kTtI/AAAAAAAAAto/8nKmHWvoUy4/s1600/1-DSCN2077.JPG" height="240" width="320" /></a></div>
<br />
Pasta orzechowa<br />
50 g orzechów włoskich<br />
50 g wody<br />
2 łyżki miodu<br />
20 g masła<br />
<br />
Ciasto<br />
220 g letniej wody<br />
100 g aktywnego zakwasu żytniego<br />
1,5 łyżeczki świeżych drożdży <br />
100 g pasty orzechowej<br />
100 g posiekanych orzechów<br />
350 g mąki pszennej chlebowej (750)<br />
100 g mąki żytniej chlebowej (720)<br />
50 g mąki pszennej razowej<br />
1,5 łyżeczki soli<br />
<br />
<br />
Zaczynamy od przygotowania pasty orzechowej - miksujemy orzechy z wodą, miodem i rozpuszczonym masłem, które powinno odrobinę zbrązowieć.<br />
Przystępujemy do przygotowania ciasta - łączymy wodę, zakwas i drożdże. Dodajemy pastę orzechową oraz na sam koniec posiekane orzechy. Mąki przesiewamy i mieszamy. Dodajemy sól. Wsypujemy suche składniki do mokrych i łączymy nie wyrabiając. Po 10 minutach wyrabiamy krótko ciasto (kilkanaście razy). Odkładamy na kolejne 10 minut. Wyjmujemy ciasto na natłuszczony blat - ponownie wyrabiamy. Odstawiamy tym razem na godzinę. Po upływie tego czasu, kolejny raz wyrabiamy, po czym formujemy bochenek i umieszczamy w koszyku do wyrastania, który można zastąpić miską wyłożoną ściereczką i wysypaną mąką. Całość wkładamy do worka foliowego, który zawiązujemy. Koszyk odstawiamy w ciepłe miejsce na około 2 godziny. Ciasto powinno podwoić objętość. Bochenek wyjmujemy z koszyka, nacinamy i wkładamy do nagrzanego piekarnika do temperatury 230 stopni Celsjusza. Kiedy zacznie się rumienić zmniejszamy temperaturę do 210 - 200 stopni. <br />
Pieczemy około 40 minut.<br />
<br />
Żródło: blog Gotuje bo lubi</div>
Pani Ahttp://www.blogger.com/profile/13887141667417296568noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-90572855931178557542014-04-06T17:30:00.002+02:002014-04-06T17:30:35.483+02:00Granola z orzechami włoskimi, migdałami i wodą różanąMoje uwielbienie do granoli nie jest tajemnicą. Uwielbiam ją piec, zjadać, trzymać w zanadrzu, a także dzielić się nią z innymi.<br />
Nieskromnie stwierdzam, że opanowałam ją do perfekcji. Jest taka, jaka być powinna. Chrupka, ale nie twarda. Złocista, ale nie spalona. Niezbyt słodka i lekko słona.<br />
Kilka składników musi znaleźć się w niej obowiązkowo: płatki owsiane, migdały, orzechy włoskie i sezam. Reszta to już dowolność. Zatem dodatki zależą jedynie od indywidualnych potrzeb, chwilowych zachcianek lub od tego, co mamy akurat w zapasie.<br />
<br />
Jak stworzyć granolę idealną? To proste!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-yMwgQp9ps30/U0FmWo92gNI/AAAAAAAAC-I/NbBd_ZbpqBE/s1600/2014-04-06-15-26-57.jpg" height="386" width="400" /></div>
<br />
Mieszamy płatki owsiane: zwykłe lub górskie (1 szklankę) z ich wersją błyskawiczną (2 szklanki). Dodajemy 3/4 szklanki sezamu, dużo migdałów (koniecznie razem ze skórkami) i orzechów włoskich (po upieczeniu będą cudownie chrupkie i aromatyczne). Możemy dodać garść otrębów, ale nie jest to składnik absolutnie konieczny. Nie możemy zapomnieć również o porządnej szczypcie soli.<br />
Dodajemy miód (4 kopiaste łyżki miodu podgrzewamy aż do uzyskania płynnej konsystencji) oraz olej kokosowy (2 łyżki rozpuszczamy - podobnie jak miód). Musimy również pamiętać o dodaniu około 3/4 filiżanki wody (lub soku jabłkowego, albo herbaty) - ja mieszam zwykłą wodę z wodą różaną.<br />
<br />
Całość mieszamy. Wykładamy na blaszkę wyłożoną pergaminem i pieczemy ok. 40 minut w 180 stopniach. Co kilka minut sprawdzamy, czy granola się nie przypala i obowiązkowo mieszamy. Gdy nabierze apetycznego (złotego!) koloru i będzie już prawie całkiem sucha, wyłączamy piekarnik. Jeśli chcemy dodać jakieś suszone owoce (np. żurawinę) to jest to najlepszy moment na wmieszanie owoców do upieczonej (i jeszcze ciepłej) granoli. Gotowy wypiek zostawiamy w piecyku aż do wystygnięcia. Przechowujemy w szczelnym pojemniku. No i jemy ją! O każdej porze dnia - a jeśli ktoś lubi, to i nocy.Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-10476991677751664302014-03-16T15:11:00.000+01:002014-03-16T15:11:29.666+01:00Nie strasz mnie brukselką! I tak się nie boję.Brukselka. Małe dziwadło. Przez niektórych znienawidzona. Podobnie jak szpinak kojarzy się z obiadowymi koszmarami z dzieciństwa.<br />
Ja nie mam z nią problemu. Może dlatego, że nie mam traumatycznych wspomnień (albo je zwyczajnie wyparłam). Nikt mnie do niej nie zmuszał. Nikt nie podsuwał mi jej pod nos, odgrażając się jednocześnie, że deseru nie będzie, jeśli jej nie zjem. Dzięki temu dziś mogę jeść brukselkę bez obaw i wstrętu.<br />
Te małe kapustki są śliczne i bardzo łatwe w obsłudze. Najbardziej lubię je tak, jak widać na zdjęciu - duszone krótko na oliwie z innymi (dowolnymi) warzywami: marchewką, porem, selerem naciowym, fenkułem . Po ugotowaniu wystarczy wymieszać z kaszą (np. jaglaną, albo bulgur), posypać orzechami włoskimi i listkami świeżego tymianku.<br />
<br />
Tylko tyle i aż tyle!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-yIHOPUHVr5w/UyWtCA-gBAI/AAAAAAAAC90/Nq6Nk8q2qPU/s1600/2014-03-02-13-02-26.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-yIHOPUHVr5w/UyWtCA-gBAI/AAAAAAAAC90/Nq6Nk8q2qPU/s1600/2014-03-02-13-02-26.jpg" height="392" width="400" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-86078645884594502842014-02-23T14:27:00.000+01:002014-02-23T14:30:21.651+01:00Ugotuj mi zupę, którą jada się w DOMu!Jakiej odpowiedzi udzieli statystyczny Polak na pytanie o to, co smakuje mu najbardziej? Otóż zapewne odpowie, że najbardziej smakuje mu <i>domowe jedzenie</i>. Jako statystyczna Polka zgadzam się z tą - prostą, acz trafną - odpowiedzią. Czasami jednak DOM nie musi oznaczać znanej i sprawdzonej kuchni: mamy, babci, czy cioci..., ale coś zupełnie innego. <br />
Tym razem <b><a href="https://www.facebook.com/pages/DOM/642807172444838?fref=ts" target="_blank">DOM</a></b>, to miejsce tajemnicze. Bez szyldu, bez oznaczeń, bez najmniejszej wskazówki dla ludzi nic niepodejrzewających, a przechodzących obok. W tym szaleństwie jest metoda, bo przecież każdy zna drogę do domu i nie potrzebuje dodatkowego drogowskazu.<br />
W DOM'u wszystko zachwyca - począwszy od wnętrza, przez atmosferę, aż po to, co w nim najważniejsze - czyli jedzenie, które jest proste, ale nie bójmy się tego powiedzieć - wybitne.<br />
Postanowiłam (ambitnie!), że spróbuję odtworzyć pewną zupę, która okazała się być dla mnie odkryciem wiekopomnym, a jest nią zupa z pietruszki z gruszką (i jabłkiem). Smak - moim zdaniem - nieziemski! Zupa jest słodka od gruszki, kremowa i fantastycznie smakuje pietruszką (choć smak ten nie przytłacza i nie sprawia, że po dwóch łyżkach mamy jej już dość. Przeciwnie - z każdą łyżką chcemy więcej).<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-EcpN4fykHUQ/UwnuCsj5hjI/AAAAAAAAC9k/9WOrkMzBlXU/s1600/2014-02-23-13-08-15.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-EcpN4fykHUQ/UwnuCsj5hjI/AAAAAAAAC9k/9WOrkMzBlXU/s1600/2014-02-23-13-08-15.jpg" height="396" width="400" /></a></div>
<br />
<b>Zupa z pietruszki z gruszką i jabłkiem (DOM made): </b><br />
4 duże pietruszki<b> </b><br />
1 gruszka<b></b><br />
1/2 litra wywaru warzywnego<br />
mleko lub śmietanka<br />
sok z cytryny<br />
sól, pieprz<br />
1 łyżka masła<br />
1 łyżka oliwy<br />
świeży tymianek<br />
<br />
Pietruszkę obieramy i kroimy w kostkę. W rondlu rozgrzewamy oliwę oraz masło, żeby następnie poddusić w niej pietruszkę. Po 5 minutach dodajemy obraną i pokrojoną gruszkę. Całość smażymy jeszcze przez chwilę, a następnie zalewamy gorącym bulionem. Gotujemy aż pietruszka zmięknie. Na koniec dodajemy mleko (lub śmietankę) - zagotowujemy i miksujemy blenderem na gładki krem. Doprawiamy solą, świeżo mielonym pieprzem i sokiem z cytryny. Jesli zupa jest bardzo gęsta możemy dodać odrobinę wody.<br />
Zupę podajemy z kilkoma kroplami oliwy, listkami tymianku i jabłkiem pokrojonym w drobną kostkę.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ExVTqYE4Ksc/UwntR5_NieI/AAAAAAAAC9c/IR_qK2qHIis/s1600/2014-02-23-13-07-58.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ExVTqYE4Ksc/UwntR5_NieI/AAAAAAAAC9c/IR_qK2qHIis/s1600/2014-02-23-13-07-58.jpg" height="400" width="393" /> </a></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-76237685646285646962014-02-09T14:12:00.000+01:002014-02-09T14:12:08.350+01:00Ryba, cukinia, fenkuł, makaron razowy ... obiad bez tytułuLubię to zaskoczenie, kiedy obiad wymyślony i wykonany w 20 minut okazuje się być małym arcydziełem sztuki kulinarnej. Chwila zastanowienia, przegląd lodówki i już po chwili powstaje coś dobrego, pełnowartościowego, a przy tym jeszcze całkiem atrakcyjnego pod względem estetycznym. Jesteśmy najedzeni i szczęśliwi, że w tak piękną niedzielę jak dziś spędziliśmy w kuchni zaledwie chwilę.<br />
<br />
Oto niedzielna propozycja na obiad przed spacerem, po spacerze, albo w tak zwanym międzyczasie.<br />
<br />
Niedzielo trwaj! <br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ELeTB3DNkFk/Uvd5HOXjxDI/AAAAAAAAC88/L8a3E4P1FE0/s1600/2014-02-09-13-20-09.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-ELeTB3DNkFk/Uvd5HOXjxDI/AAAAAAAAC88/L8a3E4P1FE0/s1600/2014-02-09-13-20-09.jpg" height="640" width="457" /></a></div>
<br />
Makaron pełnoziarnisty<br />
Cukinia<br />
Fenkuł<br />
Garść krewetek<br />
Kawałek pstrąga<br />
Ząbek czosnku<br />
Natka pietruszki<br />
Ostra papryczka<br />
sól i pieprz <br />
1 łyżka sosu rybnego<br />
1 łyżka sosu sojowego<br />
1 łyżka soku z imbiru<br />
2 łyżki oliwy<br />
<br />
Na patelni rozgrzewamy oliwę. Wrzucamy pokrojony czosnek - smażymy chwilkę, a następnie dodajemy pokrojoną papryczkę, sok z imbiru, sos rybny i sos sojowy. Wrzucamy krewetki - całość dusimy kilka minut aż płyn się zredukuje. Następnie dodajemy pokrojony koper włoski (fenkuł) i kawałki cukinii.<br />
Pstrąga gotujemy na parze. Po ugotowaniu dzielimy rybę na kawałki i dodajemy do pozostałych składników na sam koniec. Mieszamy całość (ewentualnie doprawiamy do smaku solą i pieprzem). Posypujemy dużą ilością natki pietruszki.<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-b8uiWAMP3lI/Uvd5IvmX-0I/AAAAAAAAC9E/Jnbp6JIW_go/s1600/2014-02-09-13-20-52.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-b8uiWAMP3lI/Uvd5IvmX-0I/AAAAAAAAC9E/Jnbp6JIW_go/s1600/2014-02-09-13-20-52.jpg" height="640" width="475" /></a></div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-74613960316722940272014-02-08T15:57:00.001+01:002014-02-08T15:57:28.282+01:00Fenkuł i czerwona kapusta Idzie wiosna! Jej przejawy odnotowuję za oknem, w mojej głowie i na talerzu. Dziś pan fenkuł spotkał się z panią kapustą i wyszło im to na dobre.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-Ac_Yhmg6aAk/UvY7c1JvLtI/AAAAAAAAC8o/orSZMpV3JKs/s1600/2014-02-08-13-04-52.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Ac_Yhmg6aAk/UvY7c1JvLtI/AAAAAAAAC8o/orSZMpV3JKs/s1600/2014-02-08-13-04-52.jpg" height="640" width="465" /></a></div>
<br />
1/2 fenkuła<br />
1/2 główki czerwonej kapusty<br />
1 pomarańcza<br />
garść prażonych orzechów (ja użyłam orzechów włoskich)<br />
ser kozi<br />
natka pietruszki (ewentualnie świeża mięta)<br />
sól morska<br />
pieprz<br />
sok z połowy pomarańczy <br />
<br />
sos: sok z cytryny + miód akacjowy + oliwa z oliwek<br />
<br />
Koper włoski (fenkuł) kroimy w cieniutkie piórka, przekładamy do miski i zalewamy sokiem z pomarańczy - marynujemy 20-30 minut. W tym czasie szatkujemy cienko kapustę. Obieramy i kroimy pomarańczę (usuwamy wszystkie białe błonki). Orzechy podprażamy na patelni.<br />
Wszystkie składniki łączymy, dodajemy listki mięty lub natki pietruszki, kozi ser, sól i grubo mielony pieprz. Całość skrapiamy sosem. Odstawiamy na 15 minut, żeby wszystkie smaki się połączyły, a kapusta dodatkowo zmiękła.<br />
Pasuje jako dodatek do pieczonych ryb, albo do jaglano-cukiniowych kotlecików.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-rJktiMF3Fkw/UvY7UzhgItI/AAAAAAAAC8M/4bktJAFkdd8/s1600/Lomo2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-rJktiMF3Fkw/UvY7UzhgItI/AAAAAAAAC8M/4bktJAFkdd8/s1600/Lomo2.jpg" height="435" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-8298263782255407942014-01-19T10:36:00.001+01:002014-01-19T10:40:38.780+01:00Ciasto klementynkowe z migdałamiNie wiem, czy to siła podświadomości, czy zwykły przypadek, ale zapragnęłam pomarańczowego (albo jakiegokolwiek innego cytrusowego) ciasta. Wiedziałam jedno - nie chcę niczego, co będzie przypominało zwykła babkę, bo nie przepadam za tym wypiekiem. Ja generalnie z każdym kolejnym rokiem mego życie coraz rzadziej mam ochotę na słodkie wypieki. Od czasu do czasu nachodzi mnie jednak ochota na coś konkretnego i bardzo słodkiego. Tak właśnie stało się i tym razem.<br />
Szukałam przepisu pół dnia. Nic mi nie pasowało, nic mi się nie podobało. Na szczęście doznałam nagłego olśnienia, bo przepis czekał na mnie w <i>Jerusalem*, </i>cudownej i niezwykle pięknej książce, która dzięki Świętemu Mikołajowi trafiła do mojej kolekcji.<br />
<br />
<b>Ciasto </b>(proporcje na okrągłą 24 cm formę)<b>**:</b><br />
200g miękkiego masła<br />
380g drobnego cukru<br />
sok oraz skórka starta z 4 klementynek (ja dodałam skórkę z 1 pomarańczy) i z 1 cytryny<br />
280g zmielonych migdałów<br />
5 jajek<br />
100g mąki pszennej<br />
szczypta soli<br />
<br />
<b>Syrop z klementynek:</b><br />
sok z 4 klementynek<br />
6 łyżek cukru<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-jTy4kExTIW4/UtuTPaW5YSI/AAAAAAAAC78/TiHIIig5MFI/s1600/2014-01-19-09-02-09.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-jTy4kExTIW4/UtuTPaW5YSI/AAAAAAAAC78/TiHIIig5MFI/s1600/2014-01-19-09-02-09.jpg" height="292" width="400" /></a></div>
<br />
Zaczynamy od ucierania masła z 300g cukru (z pozostałej części cukru zrobimy syrop). Jednocześnie dodajemy starte skórki. Nie ucieramy zbyt długo, żeby do masy nie dostało się zbyt dużo powietrza. Dodajemy połowę zmielonych migdałów.<br />
Następnie stopniowo dodajemy jajka, resztę migdałów, mąkę i sól. Łączymy wszystko dokładnie.<br />
Wprawdzie przepis tego nie przewiduje, ale ja dodałam do ciasta odrobinę soku z klementynek<br />
<br />
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Ciasto pieczemy 50-60 minut, kontrolując od czasu do czasu, czy nie przypieka się za bardzo (bo boki ciasta bardzo szybko robią się złote).<br />
Po upieczeniu ciasto będzie nadal wilgotne, właściwie bardziej tłuste niż wilgotne, a to za sprawą dużej ilości masła i mielonych migdałów.<br />
Jeszcze gorące (zaraz po wyjęciu z pieca) nasączamy syropem. Żeby go przygotować, wystarczy wlać do rondelka sok z klementynek, dodać cukier i doprowadzić do wrzenia. Przepis Ottolenghi'ego zakłada tylko doprowadzenie do wrzenia, ale ja gotowałam go jeszcze przez chwilę - cały czas mieszając - aż do uzyskania gęstszego syropu. <br />
Gotowym - jeszcze ciepłym - syropem nasączamy gorące ciasto. Odstawiamy do ostygnięcia. Ciasto pokryje twarda, błyszcząca skorupka.<br />
<br />
Ciasto jest bardzo aromatyczne, słodkie i miękkie. Ma konsystencję przypinającą marcepan. Pachnie i smakuje bajecznie, a przy tym pięknie wygląda.<br />
Właśnie o tym smaku dziś marzyłam!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-m7oCZB9CP7I/UtuTOaWN-YI/AAAAAAAAC7w/sW87BCCPmO0/s1600/2014-01-19-09-01-30.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-m7oCZB9CP7I/UtuTOaWN-YI/AAAAAAAAC7w/sW87BCCPmO0/s1600/2014-01-19-09-01-30.jpg" height="400" width="286" /></a></div>
<br />
A tu jeszcze wersja tego samego przepisu - tym razem według Davida Lebovitza:<br />
<span style="color: magenta;"><a href="http://www.davidlebovitz.com/2013/04/orange-syrup-cake-recipe/" target="_blank"><span style="color: magenta;">Orange</span> <span style="color: magenta;">Syrup</span> <span style="color: magenta;">Cake</span></a></span><br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">* "Jerusalem" Yotam Ottolenghi i Sami Tamimi </span><br />
<span style="font-size: x-small;">** Lekko zmodyfikowałam przepis zastępując skórkę z klementynek, skórką pomarańczową. Dałam tez odrobinę mniej cukru i masła, a ciasto i tak wyszło bardzo słodkie. Formę wybrałam nieco mniejszą, wyższą i kwadratową.</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6913991454470894169.post-65704947078332354042013-12-15T14:14:00.001+01:002013-12-15T14:14:49.781+01:00Lekarstwo na przedświąteczną gorączkęMasz już dość tego, co dzieje się wokół ciebie w związku ze świątecznym szaleństwem? Mdli cię od wszechobecnej słodyczy piosenek z dzwoneczkami w tle, a zapach przypraw korzennych przyprawia cię o dodatkowy zawrót głowy? W powietrzu czuć zapach szaleństwa - to pewne! Moja odpowiedź na to brzmi: nie, dziękuję, ja wysiadam!<br />
Walczę z każdą próbą wmówienia mi, że mam oszaleć, że mam rzucić się w wir bezsensownych i co gorsza nietrafionych zakupów. Nic z tego! Wypieram ze swojej głowy takie komunikaty. W tym roku (i po raz pierwszy w moim życiu) wykonałam założony plan i dziś mogę spokojnie omijać zakupowe piekło. Mogę robić to, co chcę. Mogę być z siebie dumna, że prezenty czekają już tylko na zapakowanie. A jak to zrobić, żeby szukanie prezentów sprawiało przyjemność (bo niewątpliwie ja w tym roku taką przyjemność odczuwam)? Recepta jest dość banalna - przede wszystkim trzeba słuchać ludzi, obserwować ich, zapamiętywać to, co do nas mówią, by potem nie zawahać się to wykorzystać. Skoro sama chciałabym dostać coś fajnego, to dlaczego druga strona ma dostać coś, co wybrałam bez większego zastanowienia i wysiłku? <br />
Zatem dziś zupełnie spokojna - robię sobie na obiad ostry ryż z krewetkami, zieloną pastą curry, ostrą papryczką, trawą cytrynową, czosnkiem, czerwonym pieprzem i cukinią. Wszystko dosmaczone sosami: rybnym i sojowym. Danie piekielnie ostre, ale takie ma być. Ma mnie budzić z letargu, rozgrzewać i chronić przed smakami świąt, bo na nie będzie czas w przyszłym tygodniu.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-GSSPGtoOnsM/Uq2m-UevGJI/AAAAAAAAC7Q/kRS3HWjQYW0/s1600/2013-12-15-13-07-41.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://2.bp.blogspot.com/-GSSPGtoOnsM/Uq2m-UevGJI/AAAAAAAAC7Q/kRS3HWjQYW0/s400/2013-12-15-13-07-41.jpg" width="396" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-UlzNTvROHaQ/Uq2m_c6XK6I/AAAAAAAAC7c/Lr07BM7nyR4/s1600/2013-12-15-13-08-34.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="400" src="http://1.bp.blogspot.com/-UlzNTvROHaQ/Uq2m_c6XK6I/AAAAAAAAC7c/Lr07BM7nyR4/s400/2013-12-15-13-08-34.jpg" width="395" /></a></div>
<br />
Zaparzam sobie wodę z cytryną i imbirem, otulam ciepłym pledem i uciekam od świata zakupów w świat "Siły nawyku"*, a tym, którzy chcą wiedzieć, w jaki sposób rzeczy przejmują kontrolę nad naszym życiem, polecam "Język rzeczy"** - książka idealna na tę porę roku. <br />
<br />
<br />
<br />
<span style="font-size: x-small;">* "Siła nawyku. Dlaczego robimy to, co robimy i jak można to zmienić w życiu i w biznesie" Charles Duhigg; PWN</span><br />
<span style="font-size: x-small;">** "Język rzeczy. Dizajn i luksus, moda i sztuka. W jaki sposób przedmioty nas uwodzą?" Deyan Sudjic; Wydawnictwo Karakter</span>Pani Shttp://www.blogger.com/profile/07167852323407045105noreply@blogger.com0