garść mrożonych krewetek
niewielka cebula
ząbek czosnku
1 peperoncino
świeży imbir (około 2 cm)
dwie łyżeczki zielonej pasty curry
mała puszka mleka kokosowego
sok z połowy limonki
posiekana kolendra lub natka pietruszki
ryż jaśminowy
oliwa
ewentualnie sól
Drobno pokrojoną cebulę i posiekany ząbek czosnku podsmażamy na oliwie, uważając, żeby przypadkiem nie przypalić czosnku, który robi się wtedy gorzki i moim zdaniem zupełnie niejadalny.
Dodajemy starty imbir i pastę curry - mieszamy. Dorzucamy krewetki i chwilę podsmażamy. Następnie dolewamy mleko kokosowe i czekamy aż całość się zagotuje. Jeśli mamy wystarczająco dużo odwagi, wrzucamy ostrą papryczkę. Podobno im mniejsza, tym ostrzejsza. Swoją drogą, ciekawe, czy to zdanie sprawdza się również w odniesieniu do osób? :-p Ja dodałam jedno maleńkie, suszone peperoncino. Doprawiamy sos sokiem z limonki i ewentualnie solą. Curry podajemy z jaśminowym ryżem, obficie posypane posiekaną kolendrą lub natką pietruszki.
Cel został osiągnięty, humor mam zdecydowanie lepszy, a za oknem chyba się przejaśnia...
Strasznie "zielone" jesteśmy ostatnio. Sister bądź twarda - wprowadź trochę krwi do akcji - daj mięsa kęs!!!!
OdpowiedzUsuńNie ma sprawy, będę rzucać mięsem... krew będzie się lała strumieniami, a trup będzie słał się gęsto...
OdpowiedzUsuń