Dziś kolejny dzień hibernacji. Świat nabrał biało - lodowo - złotego koloru. Nawet powietrze wydaje się być białe. Piękne światło - idealne do zdjęć.
Potrzebuję kolorowego kontrastu. Wybieram oranż, więc zadanie jest banalnie proste. Wystarczy marchewka, a do tego już tylko sezam, oliwa i odrobina bulionu. Wielkie było moje zaskoczenie, kiedy spróbowałam tego zestawu po raz pierwszy. Słodycz marchewki i orzechowy smak sezamu zaskakująco dobrze ze sobą współgrają.
Marchewka z sezamem (porcja dla 2 osób)
4 średnie marchewki
1 łyżka prażonego sezamu
1 filiżanka bulionu
sól, pieprz
szczypta curry
Marchewkę kroimy w talarki - wrzucamy na rozgrzaną oliwę. Smażymy przez kilka minut, a następnie zalewamy bulionem i dusimy, aż delikatnie zmięknie. Marchewka powinna jednak pozostać sprężysta. Dodajemy sól, świeżo zmielony pieprz oraz szczyptę curry. Zestawiamy z ognia i dodajemy podprażone ziarno sezamu.
Idealny dodatek do obiadu. Przepis podpatrzony z zestawu lunch'owego, który swego czasu zamówiła do pracy Pani M. Jestem jej za to wdzięczna, bo stosuję go bardzo często.
Skoro oranż na talerzu, to w tle musi zabrzmieć Ultra Orange.
Pani O. zjadła dziś swoją porcję takiej marchewki, następnie moją... Wykrzykując:"O to to to!!!" `
OdpowiedzUsuńLepszej oceny nie mogłam sobie wymarzyć, żeby mi tylko sodówka nie strzeliła do głowy :P
OdpowiedzUsuńWypróbowałem - będzie powtórka :D Dzięki.
OdpowiedzUsuńtylko mi się już sezam wykończył!
K.T.
Oho!!! Czyli wersja z marchewką też smakowała - cieszę się!!!! A sezam trzeba koniecznie uzupełnić, bo bez niego życie (kulinarne) traci sens ;)
Usuń