W końcu można było upiec porcję granoli i spędzić pół dnia smażąc konfitury: na przykład porzeczkową oraz wiśniową z odrobiną wanilii*.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDSl5j2XPMHVC7fLKEZANJMo5dbFVB2GGDtNsqxFN-8z-nZfa60OXPcg398uu5DGVotEfZAC8t88QVMZx3EVki7U-Jle6njvHkjyHrP4ltRLzWQNsmFzusVWJWcMUZzCyU2OO8UZbRoJA/s320/2013-08-10-18-21-20.jpg)
<- konfitura wiśniowa z wanilią
konfitura z czerwonej porzeczki ->
Teraz można sobie zaśpiewać i - jeśli ktoś bardzo chce - zatańczyć (jak ten pan: "Singing In The Rain")
* Proporcji nie podaję, bo były mocno "na oko. Podstawą mojej domowej przetwórni jest improwizacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz