Minęło ładnych parę lat od ostatniego rozpoczęcia roku szkolnego, w którym brałam udział.
Ile to już? Dziesi... Dwana... Trzyn... Nie, nie. Może lepiej daruję sobie te rachunki.
Nadal niestety zauważam pewną prawidłowość związaną z tym właśnie dniem. Zawsze, ale to absolutnie zawsze "pierwszy dzień szkoły" był (i chyba nadal musi być) paskudny. I nie myślę tu jedynie o stanie ducha statystycznego ucznia, ale bardziej o pogodzie towarzyszącej temu wydarzeniu.
Dziś jest podobnie: zimno, ciemno, mokro i wietrznie. Zaparzam kawę zbożową i czekam na to, żeby wrzesień łaskawie się rozgrzał i rozświetlił.
Jak jeszcze można poradzić sobie z gorszą formą? Może jakaś szybka autoterapia? A w jej ramach na przykład coś rozgrzewającego, kolorowego i zawierającego milion kalorii w każdym małym kawałeczku? Nie, nie myślę o batonie czy ciastku, ale o sprawdzonym przepisie na doskonały obiad lub kolację.
Bardzo maślane galette z ricottą, cukinią, pomidorkami koktajlowymi i rozmarynem. Taki obiad spełnia funkcję estetyczną, terapeutyczną (terapia kolorem) i odżywczą - naturalnie! A tego nam dziś może brakować do szczęścia.
Przepis na galette publikowałam już wcześniej - tutaj. Można dowolnie zmieniać dodatki. Bawić się kolorami i smakami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz