Taki był plan: wyjechać, odpocząć, zmienić otoczenie, złapać dystans, no i może jeszcze w przypływie lekkiego szaleństwa, ugotować zupę z pokrzyw. W trakcie przedłużonego, czerwcowego weekendu - uzbrojona w nożyce i koszyk oraz parę ogrodowych rękawic (które nie dały jednak rady
pokrzywie zwyczajnej)
zaczęłam pokrzywowe żniwa. Żeby ugotować zupę potrzebujemy sporej ilości wierzchołków młodych pokrzyw, bo w trakcie obróbki liście - podobnie jak szpinak - znacznie tracą na objętości. . Zbieramy je przed kwitnieniem, najlepiej rankiem i raczej wtedy, gdy nie pada deszcz. Wybieramy miejsca oddalone od dróg, bo nie zależy nam na dużej zawartości ołowiu.
Skąd pomysł, żeby jeść pokrzywy? Tak z własnej i nieprzymuszonej woli? Czyżby kryzys? A może chorobliwa oszczędność? Nic podobnego. Zupę z pokrzyw jadłam tylko raz w życiu - dawno temu. Wiedziałam, że kiedyś spróbuję sama ją ugotować, bo ta którą jadłam bardzo mi smakowała.
Walory smakowe to tylko część z jej zalet. Pokrzywa to źródło wielu witamin (A, C, B2), magnezu, żelaza, ale także naturalny antybiotyk.
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgNxjU7nL7wenPrFi8Q-3Rhj6EUKx5rdBiFirxZtUU_IdqdIZyMQO5s-pHsxTyCLNXvVRnwH9aoyhlN91VotikX3FWTIAkLYVy5cfOE8rC7vAql4SUT5AwoSBqhKc31HYHiC3zt2OLKEjg/s320/2012-06-09+10.14.56.jpg)
W ostatnią sobotę powstała pierwsza wersja tej zupy w moim wykonaniu. Nadal myślę nad przyprawami i dodatkami, które jeszcze lepiej mogłyby podkreślić jej smak. Z doświadczenia wiem, że każdy może wykończyć ją inaczej. Sobotni debiut zupy miał szerszą widownię. Właściwie powstał specjalny zespół testujący - szczególne ukłony należą się Pani A - czyli raczej K., a także Panu G. - czyli raczej B. (czytaj Państwu M.), którzy nie mieli żadnych oporów, żeby spróbować i co więcej, żeby ocenić i podpowiedzieć, co by tu jeszcze dodać (?) Naturalnie w składzie była też Pani A (znana entuzjastka pokrzywowej) i Pani E (która żadnych kulinarnych nowości się nie boi). Cztery pozostałe osoby (i osóbki) nie podjęły wyzwania (niektóre z nich argumentowały swój wybór tym, że to zupa nie z pokrzyw, a raczej z Crittersa).
Zupa z pokrzyw (ok. ok 8-9 porcji)
Wierzchołki młodej pokrzywy zwyczajnej (dużo - ja miałam pełen średniej wielkości koszyk)
ok. 1 i 1/2 litra bulionu warzywnego (marchew, seler, pietruszka, cebula, natka pietruszki, świeży majeranek, sól, pieprz, liść laurowy, ziele angielskie, woda).
3-4 średnie ziemniaki
4 cebulki dymki
2 - 3 ząbki czosnku
gałka muszkatołowa
słodka śmietanka
ok. 4 - 5 łyżek oliwy
Z warzyw gotujemy bulion, dorzucamy ziemniaki pokrojone w kostkę. Pokrzywy dokładnie myjemy, a następnie blanszujemy - czyli zalewamy na chwilę wrzątkiem. Na patelni rozgrzewamy oliwę i przesmażamy cebulę i czosnek. Dodajemy odsączoną z wody i pokrojoną pokrzywę - smażymy aż liście zmiękną (ok. 15 minut).
Bulion przecedzamy - usuwamy wszystkie warzywa. Wykorzystujemy tylko ziemniaki, które miksujemy (dzięki temu zupa będzie gęsta i kremowa). Miksujemy również pokrzywy. Całość (bulion, zmiksowane ziemniaki i pokrzywy) łączymy. Doprawiamy pieprzem, gałką muszkatołową. Na samym końcu dodajemy słodką śmietankę.
Co można do niej jeszcze dodać? Grupa testerów orzekła, że może to być: feta, grzanki, jajko ugotowane na twardo, albo starty twardy ser np. kozi (albo może parmezan). Podsumowując - ile gustów - tyle wersji.
Może jeszcze wspomnę, że oprócz lekkiego poparzenia dłoni nie zanotowałam innego uszczerbku na zdrowiu. Sparzona pokrzywa nie jest już zupełnie groźna, a w dłoniach przynajmniej nie będę miała reumatyzmu.