niedziela, 9 listopada 2014

Brioche

I znowu jest normalnie, czyli szaro, mokro, ponuro i sennie. Wreszcie wiem, że to listopad - dokładnie taki, jak w mych najkoszmarniejszych snach. Jak co roku zaklinam go, proszę, błagam lub grożę, że go prześpię, przeczekam z głową pod kocem, udam, że go nie ma, że on nie istnieje.
Co ciekawe, w tym roku wyjątkowo długo mogłam oszukiwać samą siebie, ale wszystko się skończyło, więc odliczam już tylko dni do końca tej męczarni.

...
Wake me up in July
Lick the snow from my eyes
Underneath the blue sky
All I need is my bike*
...

Nie ma co się zatracać. Trzeba działać! Chociażby mierząc się z brioche, która jest wymagająca, chimeryczna i nieprzewidywalna. O tej smutnej porze roku nic nie cieszy bardziej niż śniadanie z porządnym kawałkiem nieprzyzwoicie maślanego ciasta.
Z brioszką jest jak z życiem. Jeśli się jej boisz, jeśli nie wiesz jak się za nią zabrać, nie masz czasu, ochoty i cierpliwości... zaprawdę powiadam Ci, daj sobie spokój. Tutaj każdy krok jest ważny, zwłaszcza zaczyn. Tylko odpowiedni zaczyn, dobre chęci i siła zapewnią sukces. Jeśli masz w sobie tę siłę, to nie wahaj się. Po prostu spróbuj. Efekt będzie bardziej niż zadowalający.





Brioche**:
1/2 kg mąki pszennej
20 g drożdży (świeżych)
4 jajka (plus 1 dodatkowe do posmarowania przed pieczeniem)
50 g cukru pudru
120 ml mleka
1/2 łyżeczki soli
200 g masła (musi być miękkie!)
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Zaczyn: drożdże rozrabiamy z łyżeczką cukru i łyżką ciepłego mleka. Odstawiamy do wyrośnięcia na kilkanaście minut.

Ciasto: jajka ucieramy z cukrem pudrem. Wyrośnięty zaczyn łączymy z jajkami, dodajemy resztę mleka, sól, wanilię oraz przesianą przez sito mąkę. Wyrabiamy. Dodajemy stopniowo kawałki miękkiego masła.
Ciasto - z każdą kolejną porcją masła - zmienia konsystencję: z suchego, twardego, w tłuste i bardzo elastyczne. Jeśli nie mamy robota, to ręczne wyrabianie zajmie nam jakieś 30 - 40 minut.
Wyrobione ciasto przykrywamy folią spożywczą i wstawiamy do lodówki na kilka godzin (najlepiej na całą noc, ale ja chłodziłam je przez 8 godzin). Po tym czasie przekładamy ciasto do formy i odstawiamy do wyrośnięcia przez kolejne 2 godziny (nie w lodówce).
Przed pieczeniem smarujemy jajkiem rozmąconym z łyżką wody.

Pieczemy w 180 stopniach przez około 40 minut.








* M. Brodka "Varsovie"
** Źródło: White Plate

2 komentarze:

  1. Mmm, musiała smakować wybornie... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A kuku, znowu ja, znowu z zachwytem!!! Wypraktykowałem właśnie i muszę przyznać, że mistrzostwo. Jak zwykle nie idzie mi z formą tych klockowych bułeczek, ale przyjdzie czas i na formę. Posypałem za to lekko cukrem. Całusy! Maju

    OdpowiedzUsuń