poniedziałek, 29 lipca 2013

Summer in the city!

Jak przetrwać kanikułę? Najlepiej znaleźć sobie odpowiednie miejsce. I lepiej niech to nie będzie klimatyzowane pomieszczenie - bo to może przyprawić nas o nagłą gorączkę i paskudne przeziębienie (!)*, ani piwnica (bo choć chłodna, to jednak paskudnie ciemna, a nam potrzeba słońca, które sprowokuje produkcję witaminy D), ani też mieszkanie (bo choć przyjazne, to nadal nieznośnie gorące).
Tym miejscem jest dla mnie park - ten ulubiony, najbliższy, gdzie można siedzieć w cieniu drzewa i nawet w najgorszy upał czuć się całkiem przyjemnie. A jeśli dodatkowo - po drodze do parku - odwiedzimy najlepszą w okolicy lodziarnię i zapodamy sobie odrobinę zimy w wafelku (najlepiej o smaku lawendy i rozmarynu, wiśni z chili i pistacji**), to już jesteśmy w niebie.






* Wiem, co mówię, bo przerobiłam ten scenariusz w ostatnią upalną sobotę - stanowczo odradzam!
** Lody Bliklego i żadna kanikuła nie jest nam straszna.

środa, 24 lipca 2013

Prosta historia - pesto i pomidory

To jest to, co kocham najbardziej. Jedzenie, które nie wymaga sztuczek, wielkich przygotowań, ani specjalnego wysiłku. Potrzeba jedynie trochę wyobraźni, kilka podstawowych sezonowych składników i chęć, żeby przygotować samemu to, co najlepsze. A przecież zasłużyliśmy na to!


Domowe bazyliowe pesto - koniecznie ucierane w moździerzu (a nie za pomocą blendera).
Proszę mi wierzyć różnica jest przeogromna. Czosnek ucieramy z solą, dodajemy liście bazylii, następnie oliwę z oliwek, pieprz, płatki migdałów i starty parmezan.

 

Sałatka z kolorowych pomidorków koktajlowych - z oliwą, octem balsamicznym, solą, pieprzem i czosnkiem (można dodać jeszcze cienkie krążki młodej cebuli).

Grzanki z chleba pszennego na zakwasie*



* Chleb oczywiście domowy - dar, który otrzymałam od Pani A.

Jak dobrze być poziomką...

Kiedy ja ostatnio jadłam poziomki? Nie pamiętam, więc musiało to być dawno.
Kiedyś nie przepadałam za ich smakiem. Wydawały mi się dziwne i miały jak mi się wtedy zdawało - co zabrzmi śmiesznie - za dużo smaku, jak na ich nikczemne rozmiary. Mogłam skubnąć jedną, dwie, no może trzy, ale żeby się nimi zajadać?
Teraz wiem, co mi w nich przeszkadzało. Otóż nigdy nie lubiłam zbyt dojrzałych truskawek. Wolałam te czerwone (nie bordowe), a poziomki mają w sobie ten sam aromat, co bardzo dojrzałe truskawki.
Dziś zafundowałam sobie poziomkowy zawrót głowy. I oszalałam na ich punkcie!



I jeszcze jedno skojarzenie - dosyć oczywiste, dla każdego, kto wychował się na tej piosence:
...
Jak dobrze być poziomką
Ten tylko o tym wie,
Kto tego sam spróbował
I sam poziomką jest.
... *


* Piosenka pochodzi ze słuchowiska "Lato Muminków" (1978) z muzyką Tadeusza Woźniaka.

niedziela, 21 lipca 2013

Tarta bez pieczenia

Niecierpliwie odliczam czas do urlopu. Jestem już na ostatniej prostej. 

Dziś będzie banalnie prosta tarta, bo niedziela bez ciasta się nie liczy, a trzeba łapać każdą chwilę lata.





opakowanie ciastek Oreo 
100g roztopionego masła
4 łyżki sera mascarpone
2 łyżeczki drobnego cukru
garść malin
garść jagód
łyżeczka esencji waniliowej lub likieru limoncello



Ciastka Oreo pozbawiamy nadzienia i rozbijamy w blenderze, tak aby powstały okruchy. Dodajemy roztopione masło i dokładnie mieszamy. Powstałą masę wykładamy na formę do tarty i dociskamy palcami, aby powstał spód ciasta. Spód wkładamy do lodówki przynajmniej na godzinę. Następnie mieszamy mascarpone z cukrem i esencją waniliową, bądź w wersji dla dorosłych z likierem limoncello. Masę z mascarpone wykładamy na spód z ciastek i dekorujemy owocami.

czwartek, 18 lipca 2013

Śniadaniowo: drożdżowe bułeczki i konfitura z agrestu

Miałam plan upiec chałkę, bo znowu wpadłam w "chałkowy trans". No i odrobinę zaszalałam! Późnym wieczorem upiekłam: dużą chałkę, małą chałkę i bułeczki. A do tego powstała jeszcze ekspresowa konfitura agrestowa, bo kupiłam agrest, który okazał się być strasznie kwaśny i niedojrzały (to się nazywa szczęście w nieszczęściu). Spora ilość cukru oraz cierpliwość (w trakcie mieszania) zmieniła kwaśne, zielone owoce w słodki dodatek do drożdżowych wypieków.



 

Przepis na chałkę (albo na bułeczki) tutaj * Ciasto jest genialne i łatwe, co nie znaczy, że robi się je szybko. Trzeba trochę się wysilić, ale efekty są tego warte, bo ciasto rośnie jak szalone. Jest puszyste, miękkie i bardzo smaczne.


* źródło: White Plate

środa, 17 lipca 2013

Marynowane pomidory

Kocham pomidory! Bez nich życie byłoby nieznośnie nudne. Lubię je w każdej postaci, więc szukam nowych pomysłów i inspiracji. Stąd też pomysł, żeby je zamarynować.

 

Marynowane pomidory* (proporcje na 1i1/2l)
1 i 1/2 kg pomidorów (najlepsze będą małe - np. koktajlowe)
2 ząbki czosnku
kilka listków świeżej bazylii i gałązki
kilkanaście ziaren kolorowego pieprzu
200 ml octu jabłkowego
400 ml cukru
600 ml wody
2 łyżeczki soli

 

Pomidory myjemy i nakłuwamy ostrym nożem. Gotujemy zalewę z : octu, wody, cukru i soli. Czosnek kroimy w plasterki. Słoiki napełniamy warstwowo: pomidorami, czosnkiem, ziarenkami kolorowego pieprzu, gałązkami tymianku i bazylią. Następnie zalewamy ostudzona zalewą. Słoik zakręcamy szczelnie.

* Przepis pochodzi z Food&Friends (Numer 11, Październik 2012)

wtorek, 16 lipca 2013

Sałatka z bobu, fasolki szparagowej i cukinii, czyli przepis na to, jak zzielenieć z radości

Dobór składników do tej letniej sałatki był bardzo prosty. Kompozycja zawiera głównie zielone składniki, bo to kolor świeżości i lata.
Poszłam więc na bazar z postanowieniem, że będę  monotematyczna. Wybierałam kolejno: najpierw bób, potem zieloną fasolkę szparagowa, młodą cukinię, natkę pietruszki.
Reszta składników to tylko dodatki, które dobrze komponują się z zieleniną: quinoa, czosnek, oliwa i orzeszki piniowe.

 

Bób, fasolkę i komosę ryżową gotujemy w osolonej wodzie (w oddzielnych naczyniach). Cukinię smażymy krótko na oliwie z czosnkiem i solą. Wszystko mieszamy w dużej misce. Dodajemy ulubione przyprawy oraz sos pesto, czyli czosnek utłuczony w moździerzu z solą, a następnie z natką pietruszki oraz oliwą z oliwek. Całość posypujemy orzeszkami piniowymi. Serwujemy wedle uznania - na ciepło lub na zimno.



poniedziałek, 15 lipca 2013

Jagody

Jak wiele wysiłku potrzeba, żeby zebrać większą (niż tylko garść) porcję jagód wie ten, kto sam tego choć raz spróbował. Umysł wypiera negatywne wspomnienia i pozostawia jedynie myśl, że zbieranie jagód to sama przyjemność obcowania z naturą, zakończona nagrodą w postaci jagodowych korali.
Nie wiem kiedy był ostatni raz. Nie pamiętam, więc musiało to być dawno.
Wczoraj nastąpił powrót do przeszłości: wyścig z czasem i z konkurentami. Kto zbierze ich więcej? Kto szybciej wypełni kubeczek? Kto wygra ten wyścig?
A po powrocie do domu pojawia się kolejny dylemat: co z nimi zrobić? Ciasto drożdżowe? Pierogi?
Nie, bo... na początku był jogurt!


Jogurt z jagodami i miodem
Gęsty jogurt naturalny mieszamy z miodem* (ewentualnie z syropem z agawy) i dodajemy świeże jagody.
Nic więcej nie jest potrzebne. Tak o poranku smakuje szczęście!



* Najlepiej z miodem lipowym, ale wiem, że jeszcze chwilę trzeba na niego poczekać.

środa, 10 lipca 2013

Z pamiętnika działkowca - agrest

Dawno żaden owoc nie sprawił mi tyle radości. Nawet truskawki, maliny, czy morele... Szukałam czegoś innego i dziś znalazłam. Po prostu agrest!



poniedziałek, 8 lipca 2013

Porzeczkowy winegret

Tradycyjna wizyta na targu musi skończyć się dźwiganiem dziesięciu wypełnionych po brzegi toreb. Świetna alternatywa dla znienawidzonej przez mnie siłowni, więc narzekać nie mogę. Tak naprawdę mogę tylko żałować, że rączki mam tylko dwie i nie mogę zabrać ze sobą wszystkiego, co tam widziałam. A widziałam wiele i na większość miałam ochotę.
I tak właśnie powstała pewna sałatka - z tego, czego w lipcu nie może zabraknąć w moim jadłospisie: z bobu, młodej marchwi, czosnku, natki pietruszki i porzeczek. Ale najważniejszy był sos!

 

Porzeczkowy winegret:
1 duża garść czerwonych porzeczek
1-2 łyżki oliwy z oliwek
kilka kropel octu balsamicznego
1 łyżeczka miodu (ewentualnie syropu z agawy lub cukru trzcinowego)
kilka listków świeżego tymianku
szczypta soli

Porzeczki myjemy i pozbawiamy gałązek. Przecieramy przez sitko, żeby pozbyć się pestek i skórek. Do przetartych owoców dodajemy cukier/miód lub syrop z agawy, odrobinę soli oraz kilka kropli octu balsamicznego. Na sam koniec - cienką stróżką wlewamy oliwę z oliwek. Dokładnie mieszamy i dodajemy tymianek. I gotowe!

Doskonały dodatek do prostych sałat lub serów (kozich lub Korycińskich) - rubinowy, piękny i taki w smaku... nieoczywisty!





niedziela, 7 lipca 2013

Konfitura truskawkowo - porzeczkowa

Siódmy dzień lipca 2013 przechodzi do historii jako "Dzień porzeczki". Czy ktoś napisał już może książkę kulinarną "Sto potraw z porzeczki"? Jeśli nikt jeszcze nie wpadł na ten pomysł, to ja chętnie się tym zajmę. Ten owoc ma potencjał, bo sprawdzi się na surowo - na przykład jako główny składnik vinegretu*, a także przetworzony - jako kompot, albo jeden ze składników konfitury (np. truskawkowo - porzeczkowej).


Konfitura truskawkowo - porzeczkowa (proporcje wedle własnego uznania)
truskawki + porzeczki (około 1/4 porcji truskawek) + cukier + porcja cierpliwości i wolnego czasu

Owoce myjemy i pozbawiamy szypułek lub gałązek. Osuszamy na papierowym ręczniku, a następnie przesypujemy do dużej miski i zasypujemy cukrem. Przykrywamy szczelnie folią i wstawiamy na noc do lodówki. Następnego dnia smażymy krótko (na bardzo małym ogniu). Po kilku minutach (częstego mieszania), wyłączamy gaz - odstawiamy naczynie z palnika i czekamy aż owoce wystygną. Cały proces powtarzamy około 4 - 5 razy (aż owoce zgęstnieją). W ten sposób unikniemy przypalenia, bo kto chciałby jeść przypaloną konfiturę?
Jeszcze gorącą przekładamy do wyparzonych słoików.**



* W następnej odsłonie porzeczka pojawi się właśnie w vinegrecie.
** Jeśli chcemy przechowywać konfiturę dłużej, napełnione słoiczki powinniśmy poddać pasteryzacji.
Ja moją konfiturę zjem ekspresowo (np. na toście z ricottą), więc zupełnie nie zaprzątam tym sobie głowy.

Lipiec, czyli garść rubinów na kuchennym stole

Konfitura, deser, dodatek do sałaty, czy może kompot? Jak zjeść owocowe rubiny? Oto jest pytanie.