środa, 29 lutego 2012

Pasztet z soczewicy

Dziś "dzień, którego nie ma". Rano dopadł mnie nagły atak paniki - jak co rano włączyłam radiową Trójkę i ku mojemu zaskoczeniu usłyszałam muzykę, zwaną powszechnie " muzyką klasyczną". Coś się stało - pomyślałam. Ktoś ważny zszedł - był, albo doszło do katastrofy, wojny, ataku terrorystycznego... Coś musiało się stać!
Akurat rozbrzmiewał Prokofiev, a ja przez jakieś 3 minuty odchodziłam od zmysłów!!! Zaraz potem dowiedziałam się, że wszystko jest w porządku - z tym jednym zastrzeżeniem, że "dziś" właściwie nie istnieje, bo to 29 dzień lutego!!! I stąd ta zmiana w playliście.
A skoro dziś dzień, którego nie ma, to i przepis będzie lekko skrzywiony - bo to pasztet, który nie ma w sobie mięsa.

 

Pasztet z soczewicy
250 g soczewicy czerwonej (choć ja użyłam zielonej, bo taką akurat miałam)
4 marchewki
przyprawy: imbir, curry, papryka słodka, sól, pieprz
2 jajka
cebula

Soczewicę przelewamy zimną wodą i gotujemy tak długo, aż zacznie się rozpadać. Po ugotowaniu studzimy i miksujemy. Marchewkę ścieramy na tarce i smażymy razem z pokrojoną cebulą. Dodajemy przyprawy (dużo przypraw, bo soczewica jest mdła). Soczewicę i podsmażone warzywa łączymy i dodajemy do nich jajka. Konsystencja surowego pasztetu jest dosyć rzadka i przypomina masę na placki ziemniaczane. Pasztet pieczemy w 180 st. przez ok 30 minut i kroimy dopiero po ostygnięciu.

niedziela, 26 lutego 2012

Risotto alla milanese

Za oknem nieoczekiwany powrót zimy - jest zatem okazja żeby zjeść coś bardzo sycącego i rozgrzewającego.
Przezornie, od samego rana, powoli, gotował się bulion z indyka, który stanowi bazę dzisiejszego obiadu. Można więc było przywdziać gustowne kapciuszki i poświęcić niedzielne przedpołudnie na niezobowiązujące pogaduszki, prasówkę, lekturę nowych książek i książeczek, by na chwilę zapomnieć o całej reszcie. Nagle okazało się, że wszyscy zrobili się bardzo głodni, porzuciłam więc leniuchowanie i udałam się do kuchni.


Oprócz bulionu, ważnym składnikiem risotto alla milanese, jest szafran. Pani S twierdzi, że szafran ma zapach chloru - trzeba przyznać, jest dość charakterystyczny i jak dla mnie nieco perwersyjny... No i ryż, należy wspomnieć o ryżu, bo musi to być odmiana, która świetnie absorbuje płyn. Ziarno po ugotowaniu wewnątrz pozostaje al dente, natomiast na zewnątrz, jest otoczone kleistym sosem, który wydziela.


Składniki
szklanka ryżu arborio
dwie łyżki masła
cebula
trzy szklanki bulionu
szczypta szafranu
dwie łyżki tartego parmezanu
świeżo zmielony pieprz


Drobno posiekaną cebulę szklimy na łyżce masła w rondlu. Dodajemy ryż arborio i mieszamy aż stanie się szklisty i każde ziarno zostanie dokładnie otoczone masłem. Dopiero wtedy możemy dolać pierwszą chochelkę bulionu, w którym wcześniej został rozpuszczony szafran. Czekamy aż bulion zostanie wchłonięty przez ryż. Czynność powtarzamy, aż ryż stanie się al dente, ale jednocześnie będzie otoczony kremowym sosem. Powinno to zająć około 15-20 minut.  W trakcie gotowania, nie należy zapomnieć o częstym mieszaniu. Po zdjęciu z ognia, należy dodać dwie łyżki startego parmezanu i łyżkę świeżego masła, doprawić świeżo startym pieprzem - wymieszać. Następnie należy przykryć risotto i pozostawić na kilka chwil, żeby odpoczęło.
Istotna uwaga - risotto nie jest daniem, które można przygotować wcześniej, ponieważ nie nadaje się do odgrzewania.

sobota, 25 lutego 2012

Ciasto orzechowe z nutellą

Dziś odwiedzili mnie, od dawna niewidziani, Państwo M. Kulinarne skojarzenia z Państwem M. sięgają czasów, kiedy jedliśmy - tzw. "czajniki" - drożdżowe paszteciki, przewożone w kartonie po czajniku, w pociągu relacji Gdynia - Zakopane. Kiedy pociąg zatrzymał się na stacji Bydgoszcz, okazało się, że karton jest już pusty - były doskonałe!
Gdy dowiedziałam się o dzisiejszej wizycie, będącej zresztą przystankiem w dłuższej podróży, postanowiłam upiec jakieś ciasto. Ostatnio w mojej kuchni panuje urodzaj orzechów laskowych. Są pięknie wyłuskane zręcznymi paluszkami Pana G., a Pani E. zapewnia regularne dostawy. Pomyślałam, że muszę wypróbować jakiś przepis na ciasto, który pozwoli nieco uszczuplić te zapasy. Wybór padł na ciasto bardzo mocno orzechowe z dodatkiem nutelli, która gwarantuje, że ciasto będzie jeszcze bardziej aromatyczne i wilgotne. Przepis pochodzi z bloga Moje wypieki. W przygotowaniu ciasta pomagał mi Pan J. Jak łatwo się domyśleć, nie tylko dosypywał składniki do miski, w której ucierałam masę, ale również zajmował się kontrolą jakości, testując ciasto, na wszystkich etapach produkcji.


Składniki
120 g miękiego masła
150 g nutelli
5 jaj
szklanka  drobnego cukru
3/4 szklanki mąki pszennej
szklanka mielonych, uprażonych orzechów laskowych
3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
czubata łyżka kakao
dwie tabliczki czekolady


Ucieramy miękkie masło, stopniowo dodając cukier. Następnie dodajemy nutellę, dalej ucierając masę, aby była jak najgładsza. Oddzielamy żółtka od białek. Dodajemy do masy po jednym żółtku, dosypując jednocześnie porcję przesianej mąki, wymieszanej z proszkiem do pieczenia oraz kakao. Zapobiegnie to ważeniu się masy. Następnie dodajemy zmielone, wcześniej uprażone orzechy laskowe. Nie należy przejmować się tym, że masa będzie zbyt gęsta. Białka ubijamy na sztywną pianę, po czym delikatnie łączymy ją z masą. Przekładamy do podłużnej foremki, wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni przez pierwsze 20 minut, po czym zwiększamy temperaturę do 170 stopni i pieczemy przez kolejne 30 minut lub do momentu, aż patyczek do sprawdzania ciasta, będzie całkiem suchy.
Ciasto, po ostygnięciu, polewamy dwiema tabliczkami czekolady, rozpuszczonej w kąpieli wodnej.

Żółty ryż jaśminowy z krewetkami - czyli sobotni express

Jak co roku o tej porze mam te same objawy - tropię wiosnę z natężeniem wręcz paranoicznym. A gdy tylko poczuję ją w powietrzu, to staję się hiperaktywna. Pierwsze co robię, to rzucam się w wir porządkowania: w pierwszej kolejności tego, co mnie otacza. Podpisuję się pod tezą, iż porządek wokół nas samych jest pierwszym krokiem do porządku w naszych głowach (oczywiście bez przesady - nie że tak mam przez cały rok!).
Zatem wiosenne porządki czas zacząć! Dlatego dziś skakałam radośnie "po oknach". Pierwsza szyba została umyta i co się stało? W ten pochmurny - jak mi się zdawało - dzień, zaświeciło słońce. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zadałam w myślach odrobinę ironiczne pytanie: "Dziewczyno, a może to słońce świeciło cały czas...?
Okna lśnią, zapanował też względny porządek wokół, ale nadeszła pora obiadu. Nie mam już siły na nic, dlatego dziś kolejny obiad z serii expresowych: optymistycznie żółty ryż, kilka krewetek, trochę orientalnego smaku i wszystko gotowe!


Ryż
Ryż jaśminowy gotujemy w wodzie z dodatkiem curry (ok. 1/2 łyżeczki)

Krewetki
oliwa (do smażenia)
1 ząbek czosnku
krewetki (ilość dowolna)
natka pietruszki
cukinia (opcjonalnie)
zielona pasta curry
imbir (starty - 2 cm kawałek)
sól, pieprz

Na rozgrzanej oliwie przesmażamy 1/2 łyżeczki pasty curry, dodajemy czosnek i stary imbir. Po ok. 2 minutach wrzucamy krewetki i smażymy wszystko razem ok 5-7 minut (możemy dodać odrobinę wody). Dorzucamy posiekaną natkę pietruszki (dodałam jeszcze kawałek pokrojonej cukinii - bo akurat miałam w zapasie). Solimy, pieprzymy. Wszystko gotowe w czasie równym ugotowaniu się ryżu.

piątek, 24 lutego 2012

Zupa marchewkowa z imbirem

Marchewkowe pole rośnie wokół mnie
W marchewkowym polu jak warzywo tkwię
Głową na dół zakopany niczym struś
Chcesz mnie spotkać, głowę obok w ziemię wpuść

Wszystko się może zdarzyć
Wszystko się może zdarzyć

Marchewkowe o ogrodzie miewam sny
W marchewkowym stanie jest najlepiej mi
Rosnę sobie dołem głowa górą nać
Kto mi powie co się jeszcze może stać...
("Marchewkowe pole")
 

 Zupa marchewkowo - imbirowa
8 średnich marchewek
1 średnia cebula (lub jeden por)
imbir (starty)
2 duże kubki bulionu
sól, pieprz
szczypta curry
1 mała puszka mleka kokosowego lub śmietana (12%)
sezam
oliwa

W garnku podgrzewamy oliwę i podsmażamy cebulę (lub pora). Dodajemy starty imbir i smażymy 4 minuty. Wrzucamy pokrojoną w talarki marchewkę i smażymy kolejne 7 minut. Wlewamy bulion i gotujemy, aż marchewka będzie miękka. Wyłączamy i odstawiamy do ostygnięcia. Miksujemy na krem, przyprawiamy. Dodajemy mleko kokosowe lub - jeśli ktoś woli - śmietanę (przed samym podaniem). Doprawiamy solą i pieprzem. Przed podaniem możemy posypać zupę podprażonym ziarnem sezamu. Uwaga! Zupa jest ostra.

wtorek, 21 lutego 2012

Placuszki warzywne

Od kilku dni czuję w powietrzu zbliżającą się wiosnę. To jest silniejsze ode mnie. Bardzo możliwe, że silne pragnienie szybkiego pożegnania zimy, zagłusza zdrowy rozsądek i stąd moje nagłe wyczulenie na pierwsze - zapewne odrobinę bezzasadne - symptomy kolejnej pory roku. Jak na razie wszędzie wokół szaleją wirusy- wszyscy chorują, kichają, prychają, licytują się męczącymi objawami... Ja jakoś szczęśliwie jeszcze się trzymam i tylko powtarzam sobie w myślach, że źródłem sukcesu jest to, że jem bardzo dużo warzyw, ryb, a i o owocach nie zapominam. Ile w tym prawdy? Nie wiem! Może to tylko efekt placebo - czasem trzeba uwierzyć, żeby zadziałało. A może po prostu jestem szczęściarą?

Żeby podtrzymać przekonanie o dobroczynnym wpływie warzyw na odporność organizmu, postanowiłam iść za ciosem i tym razem upiec je w formie zgrabnych placuszków. Miałam resztkę cukinii, batata i kilka innych elementów składowych. Pomysł genialny, bo mamy dziś ostatki. A powszechnie wiadomo, że kto jada ostatki, ten piękny i gładki.


Pieczone placuszki warzywne (porcja dla jednej osoby)
1 średnia marchewka
1/2 średniego batata (lub 1średni ziemniak)
1/2 średniej cebuli
1/2 małej cukinii
natka pietruszki
2 łyżki startego sera
1 jajko
1 płaska łyżka mąki
1 łyżka sezamu
sól, pieprz, ostra papryka

Marchewkę, batata (lub ziemniaka) ścieramy  na małych oczkach tarki, a cukinię na większych. Cebulę drobno siekamy. Mąkę łączymy z rozmąconym jajkiem i dodajemy do warzyw. Mieszamy, dodajemy starty ser, sezam, posiekaną natkę pietruszki i przyprawy.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni. Blaszkę wykładamy papierem do pieczenia i skrapiamy olejem z pestek winogron. Łyżką wykładamy porcje warzyw i formujemy średniej wielkości placki. Pieczemy ok 20 minut (w trakcie pieczenia przekładamy placki na drugą stronę).

 

Placki możemy podawać z czosnkowym lub chrzanowym sosem - na bazie jogurtu.

niedziela, 19 lutego 2012

Pstrąg, batat, cukinia...

Eintopf!!! Czyż to nie piękne określenie na tak zwaną "potrawę jednogarnkową"? To, co dziś przygotowałam nie jest klasycznym eintopf'em, ale raczej potrawą "jednoblachową". Mniejsza z tym. Nie traćmy czasu na detale. Najważniejsze - z perspektywy osoby czekającej na obiad jest w tym przypadku fakt, że wszystkie elementy tego zestawu, mogły sobie potowarzyszyć w procesie pieczenia. Ja natomiast mogłam wrócić kolejny raz do wspomnień, bo nazwa "eintopf" pojawiała się w moim rodzinnym domu regularnie i to nie w postaci kulinarnej, ale zawsze w kontekście anegdot, dotyczących pewnych sąsiadów.
Wracając do wątku głównego. Dziś - w ten deszczowy dzień (który mam nadzieję zwiastuje nadejście wiosny!!!) na blaszce ląduje ryba, batat, cukinia oraz kilka elementów dodatkowych, o których za chwilę.

Dużą blachę wykładamy papierem do pieczenie i skrapiamy odrobiną oleju z pestek winogron.

Pstrąg (patroszony) pieczony
Rybę solimy, pieprzymy, skrapiamy sokiem z cytryny. Oprócz tego - na patelni grillujemy plastry cytryny, które razem z posiekanym drobno czosnkiem i gałązką świeżego rozmarynu, wkładamy rybie do środka.

Batat pieczony
Batata myjemy i kroimy na części (bez obierania ze skóry). Solimy, pieprzymy, skrapiamy olejem z pestek winogron.

Cukinia pieczona
Kroimy w plastry (ok 1,5 cm) solimy pieprzymy, skrapiamy olejem.

 

Wszystkie składniki układamy na blaszce. Dodajemy nieobrane ząbki czosnku oraz plastry cytryny pokrojone w ćwiartki. Pieczemy ok 40-50 minut w 180 stopniach.

 

Zdjęcie z gotowym daniem zostało przeze mnie pozbawione brutalnych treści. Otóż na fotografowany talerz trafiła część ryby z ogonem. Nie mogłam pokazać całej, albo części od głowy. Te rybie oczy... One zawsze tak dziwnie na mnie łypią, a po obróbce termicznej, to już zupełnie przyprawiają mnie o wyrzut sumienia. Ale ktoś kiedyś uznał, że ryby są zdrowe, więc udaję, że nie widzę ich mętnego spojrzenia i śpiewam sobie cichutko:

"Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem.
Nigdy więcej nie miej takich dziwnych oczu..."
 

sobota, 18 lutego 2012

Tortellini z kozim serem

To miał być Zupełnie inny weekend i był. Siła wyższa i los sprawił, że nie pojechałam tam, gdzie pojechać miałam. Nie ma jednak tego złego... Zostałam w Warszawie i odreagowałam zmianę planów kulinarnie - popełniając tortellini.
Mieszałam, łączyłam, wałkowałam, nadziewałam, lepiłam... i tak radośnie upłynęło mi przedpołudnie. Mój wysiłek nie poszedł na marne, bo szczęśliwie nie musiałam jeść ich samotnie.
A potem - żeby tego było mało - trzeba było zregenerować siły - zjeść deserek, pójść na dłuuugi spacer, wejść do Red Onion, tylko po to, żeby się zdenerwować i zadać sobie podstawowe pytanie, "kiedy wreszcie będę paskudnie bogata", bo kilka rzeczy stamtąd chcę mieć - teraz, natychmiast! Niestety odpowiedź na moje proste pytanie nie nadeszła, a ja skierowałam swoje kroki do Alchemii, bo przecież finałem spaceru miał być film. To przecież "Zupełnie inny weekend".


Ciasto klasyczne - jak do pierogów (przepis tutaj)
Po rozwałkowaniu ciasto powinno być cienkie. Tniemy na kwadraty ok. 4-5 cm. Do środka każdego kwadratu kładziemy łyżeczkę farszu, składamy na pół, zlepiamy brzegi i łączymy oba końce.

Farsz
500 g ziemniaków
100 g sera koziego - użyłam twarogu
50 g twardego sera Bursztyn
sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Ziemniaki gotujemy i ugniatamy na gładką masę. Do ostudzonego puree ziemniaczanego dodajemy twarożek oraz starty ser. Łączymy i doprawiamy solą, pieprzem i startą gałką muszkatołową.

Gotujemy w osolonej wodzie. Podajemy polane rozpuszczonym masłem z dodatkiem czosnku i rozmarynu.


Danie zainspirowane przepisem z White Plate.

czwartek, 16 lutego 2012

Krem z porów

Pewnego razu, do moich drzwi energicznie zastukała  drobna brunetka i nieco dziwną polszczyzną zapytała, czy nie pożyczyłabym jej blendera. Blender został pożyczony. Opłacało się, bo w ramach wyrazów wdzięczności zostałam poczęstowana kremem z porów. Sąsiadka od jakiegoś czasu już tutaj nie mieszka, być może wróciła do rodzinnej Hiszpanii, ale został ze mną przepis na zupę z porów i wspomnienia chwil międzysąsiedzkiej integracji, kiedy to odkrywaliśmy przed nią tajniki polskiej kuchni oraz adekwatnych trunków.
Moja ulubiona zupa - prosta, rozgrzewająca, delikatna. 


Składniki
dwa dorodne pory
dwa spore ziemniaki
bulion warzywny
dwie łyżki masła
gałka muszkatołowa
sól
pieprz
słodka śmietana

 

Pokrojone w krążki, białe części pora dusimy na maśle, dorzucamy pokrojone ziemniaki. Zalewamy bulionem. Leniwe dziewczyny używają kostek bulionowych, ale żeby mieć czyste sumienie, wybierają kostki bio, bez glutaminianu potasu. Gotujemy, aż ziemniaki będą miękkie, wtedy doprawiamy świeżo zmielonym, czarnym pieprzem i świeżo startą gałką muszkatołową i ewentualnie solą, po czym całość miksujemy. Jeszcze tylko dodajemy kubek słodkiej śmietany i gotowe. Tym razem śmietany nie dodawałam, za to przed podaniem zrobiłam es-flores z oleju z pestek dyni i ozdobiłam zupę gałązkami świeżego tymianku. Zupie nie zaszkodzi z pewnością dodatek grzanek, czy tartego parmezanu.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Crumble jabłkowe

Jeden telefon i hasło usłyszane w słuchawce: "Wpadam na kawę, jakoś po obiedzie". Ok! Kawa jest, bo nie wyobrażam sobie życia bez niej. Są tacy, którzy twierdzą, że u mnie można wypić najlepszą kawę w mieście. No nie wiem, nie wiem... Do niedzielnej kawy chyba nie wystarczy jedynie szklaneczka wody mineralnej - pomyślałam. Niedzielna kawa bez czegoś słodkiego, to zwyczajnie "faux pas". Nie ma jednak zbyt wiele czasu na cukiernicze popisy. Szybki przegląd kuchennych zapasów: jabłka, cukier, masło, orzechy laskowe, kora cynamonu.

 


Decyzja zapadła: będzie jabłkowe crumble. Gość w dom, crumble w piekarniku!



Crumble jabłkowe (proporcje na 2 kokilki)
2 jabłka (najlepiej kwaskowe i soczyste)
filiżanka orzechów laskowych
filiżanka zmielonych płatków owsianych
1/3 kostki masła
cukier
esencja waniliowa
cynamon

Jabłka kroimy na małe kawałki i podsmażamy z cukrem i odrobiną wody. Dodajemy cynamon.
Zmielone płatki owsiane łączymy ze schłodzonym masłem (tak, żeby powstały grudki), a następnie z cukrem. Naczynie do zapiekania (lub kokilki) smarujemy masłem i dno wypełniamy usmażonymi z cukrem jabłkami. Skrapiamy esencją waniliową i posypujemy mielonymi orzechami laskowymi. Wierzch przykrywamy kruszonką. Pieczemy około 30 minut w 170 stopniach.
Można podać z lodami waniliowymi lub bitą śmietaną. Crumble musi być słodkie, więc najlepszą przeciwwagą dla słodyczy będzie mała czarna.

Zdążyłam wyjąć słodkości z piekarnika, a tymczasem zabrzmiał dźwięk domofonu. Kolejny raz udało mi się wygrać wyścig z czasem. Wizytę czas zacząć!

 

Czy tylko ja tak widzę, czy na załączonym powyżej zdjęciu (patrz odbicie - cień między kokilkami) ktoś tu kogoś całuje w nos??? Albo są to klasyczne "noski - noski". W zasadzie można powiedzieć, że w tym wpisie, tak jak w dobrym filmie: "momenty były". A poza tym - wiadomo - jutro kolejne z tradycyjnych słowiańskich świąt, a że ja taka bardziej romantyczna jestem, to już zaczynam przeżywać. A zaraz potem Tłusty Czwartek - nic tylko świętować, świętować, świętować...

niedziela, 12 lutego 2012

Stek

Od jakiegoś czasu odgrażałam się, że zacznę rzucać mięsem i dziś jest ten dzień. Nie jest to może potrawa szczególnie skomplikowana, ale najbardziej genialne są zazwyczaj rzeczy proste. Najważniejsza jest tu wysoka jakość składników. Ma być prosto, więc bez zbędnych słów przechodzę do rzeczy.


Składniki
polędwica wołowa
mielony pieprz
oliwa
czosnek
świeży rozmaryn
sól morska
masło

Polędwicę wołową kroimy w poprzek włókien na grube plastry, które rozgniatamy dłonią. Posypujemy pieprzem. Na patelni powoli rozgrzewamy oliwę, do której dorzucamy dwa rozgniecione ząbki czosnku i gałązkę rozmarynu. Kiedy uwolnią swój aromat usuwamy je i zwiększamy temperaturę. Steki smażymy z obu stron. Czas smażenia zależy od tego, jak bardzo wysmażone mięso lubimy. Ja lubię średnio wysmażone.
Solimy dopiero usmażone mięso. Podajemy z masłem czosnkowym, którego przygotowanie jest również banalnie proste. Ucieramy posiekany ząbek czosnku z odrobiną soli, następnie dodajemy drobno posiekany rozmaryn (jeśli jeszcze bardziej chcemy podkreślić rozmarynową nutę) i masło. Zawijamy w folię kuchenną, formując zgrabny rulonik i chłodzimy w lodówce lub w zamrażalniku. Po wyjęciu kroimy maślany rulon w krążki, które układamy na gotowych stekach.
Dziś podałam steki w towarzystwie pieczonych ziemniaków i sałatki z buraków, ale to już zupełnie inna 
historia.

Makaron soba z krewetkami

Zjadłabym na obiad coś dobrego, ale nie mam ochoty spędzić nad przygotowaniami więcej niż - dajmy na to - dwadzieścia minut. Pozostały czas wolę poświęcić na roztrząsanie dylematu: na co pójść do kina? Lista filmów do zobaczenia całkiem długa - czy zacząć od "Mojego tygodnia z Marilyn", a może od "Róży" (której jednak trochę się boję), albo "Id marcowych"?
Jak miała w zwyczaju mówić Scarlett O'Hara: "pomyślę o tym później". A teraz obiad!




Makaron soba z krewetkami
Makaron soba (po porcji na osobę - gryczany makaron zazwyczaj pakowany jest w osobne porcje)
krewetki (rodzaj i ilość - w zależności od upodobań)
cukinia
pomidory
świeży imbir (2 cm kawałek - starty)
czosnek (1-2 ząbki)
sól, pieprz
oliwa
natka pietruszki


Wstawiamy wodę na makaron - nie mamy zbyt wiele czasu, bo makaron gotuje się zaledwie 5 minut. W tym czasie rozgrzewamy oliwę na patelni. Krótko podsmażamy starty imbir i czosnek. Dorzucamy cukinię - solimy (dzięki temu cukinia puści sok i czosnek nie przypali się). Po kilku minutach dodajemy kilka pomidorków (lub odrobinę gotowego sosu pomidorowego). Na koniec dodajemy krewetki i dusimy wszystko razem jeszcze kilka minut. Dodajemy pieprz i natkę pietruszki.
Makaron gotowy, krewetki gotowe, to znaczy, że możemy połączyć składniki i oddać się radosnej konsumpcji.



I tylko ilość ogonków krewetek ujawni, komu trafiło się ich więcej. To może lepiej używać tych pozbawionych ogonków?

Pieczone ziemniaki

Przepis na pieczone ziemniaki pochodzi od Jamie Olivier'a. To niezawodny dodatek do mięs i ryb, a także samodzielne danie. Jeśli piekę rybę, zazwyczaj przy okazji piekę ziemniaki. Są aromatyczne, kremowe w środku i chrupiące na zewnątrz. Najlepszą rekomendacją  niech będzie to, że kiedy ziemniaki zniknęły z talerza Pana J., zaczęły migrować z mojego talerza na jego, a gdy i mój talerz całkiem opustoszał, Pan J. postanowił pomóc rozprawić się z ziemniakami Pani O.

Składniki
ziemniaki
oliwa
sól
kilka ząbków czosnku
zioła (świeże lub suszone)

Jamie Olivier w swoim przepisie poleca, aby ziemniaki podgotować. Przyznam, że czasem to robię, a czasami nie. Dziś tego nie zrobiłam i nic się nie stało, były równie kremowe wewnątrz, jak zawsze, ale pewnie zależy to od gatunku ziemniaka. Pokrojone ziemniaki polewamy oliwą, posypujemy posiekanymi ziołami i solą morską. Najbardziej lubię drobno posiekany rozmaryn lub tymianek, chociaż nie pogardzę i majerankiem.  Dorzucamy jeszcze kilka ząbków czosnku w całości, które wcześniej rozgniatamy przy pomocy noża o szerokim ostrzu. Pieczemy aż ziemniaki staną się złote.

Rogaliki francuskie

Jestem chora. Jestem naprawdę chora, bo kto zdrowy wpadł by na pomysł, żeby upiec sobie croissanty?
To może trochę statystyki, choć w tym przedmiocie znaleźli by się w rodzinie i wśród znajomych lepsi eksperci ode mnie. Dwa dni wałkowania, pół kilograma masła, kilkadziesiąt niecenzuralnych wyrażeń, dwa momenty zwątpienia, kiedy wszystko miało już lądować w koszu na śmieci, piekarnik rozgrzany do 220 stopni i jest efekt - 25 rogalików!!!


Składniki
28 g świeżych drożdży
3 i 3/4 szklanki pszennej mąki
1/3 szklanki cukru
1 szklanka mleka
łyżeczka soli

500 g zimnego masła

jajko


Z drożdży, mąki, cukru, mleka i soli wyrobić ciasto. Uformowane w kulę ciasto zawinąć w folię spożywczą i odstawić na noc do lodówki. Rano rozwałkować ciasto, ułożyć po środku masło, zakryć masło ciastem - tak aby powstało coś na kształt koperty i ponownie rozwałkować. Złożyć na trzy części, zakładając do środka najpierw jedną, a następnie drugą stronę - rozwałkować. Odstawić ciasto zawinięte w folę na dwie godziny do lodówki, po czym powtórzyć czynności związane z wałkowaniem. Po kolejnych dwóch godzinach, znowu wszystko powtarzamy. W tym stanie ciasto możemy przechowywać w lodówce kilka dni. Ciasto rozwałkowujemy do około 4 milimetrów grubości, po czym wycinamy trójkąty, które zawijamy zaczynając od jednego z boków. Rogaliki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i odstawiamy do wyrośnięcia na dwie godziny. Rogaliki możemy nadziewać kostkami czekolady. Przed wstawieniem do nagrzanego do 220 stopni piekarnika, smarujemy rogaliki roztrzepanym jajkiem. Pieczemy około 15 minut.

Przepis pochodzi z bloga Pracownia Wypieków

Po dwóch dniach wytężonej pracy nie pozostaje nam nic innego, jak zaparzyć sobie mocnej kawy i nucić razem z tym uroczym Panem w języku Moliera - Forrrmidable!!!

sobota, 11 lutego 2012

Śniadanie słodko - słone

W ramach sobotnio - niespiesznego śniadania, postanowiłam pobawić się nie tylko smakiem, ale także formą. Zaczęło się od masła orzechowego, na które nabrałam nagłej i zupełnie nieopanowanej ochoty i które sama popełniłam. Skoro masło i smak słony - to musi być jeszcze coś - najlepiej słodkiego - czyli konfitura truskawkowa. Poszłam na łatwiznę i dorzuciłam do zestawu croissanta i kawę (pierwszy raz zrobiłam latte w wersji sojowej - mniam!).
Efekt został osiągnięty - kubki smakowe usatysfakcjonowane, a przy okazji  i oczy najadły się już samym widokiem.
Trzeba przyjemnie zacząć ten dzień!

Krótka historia obrazkowa - czyli smakowity komiks śniadaniowy

Latte na mleku sojowym














Masło orzechowe (homemade - przepis tutaj), konfitura truskawkowa, rogalik francuski

 

Słodko - słony zestaw podstawowy
 

I to by było na tyle! 


THE END

Masło orzechowe

Co zjada statystyczne amerykańskie dziecko lub nastolatek na śniadanie? Jeśli mamy sugerować się amerykańskimi filmami, to można śmiało zaryzykować twierdzenie, że będzie to kanapka z chleba tostowego z masłem orzechowym i dżemem truskawkowym. Pomińmy szczegóły - zwłaszcza paskudne pieczywo, a skupmy się na samym maśle.
Mmmmm... masło orzechowe, to jest coś! I co najważniejsze - można je samemu przygotować. Banalnie proste: podprażyć, zmiksować, zjeść!!! Kto raz spróbuje, ten nigdy więcej nie kupi gotowego.


Klasyczne Peanut Butter
puszka orzeszków ziemnych (niesolonych)
sól morska
opcjonalnie: wanilia, miód, lub cynamon

Orzeszki podprażamy (na patelni lub wkładając do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni) mieszając od czasu do czasu. Miksujemy przez 12 - 15 minut. Dodajemy sól (około pół łyżeczki soli morskiej - ale radzę uważać i dodawać ją stopniowo. Masło musi być słone, ale bez przesady). I to tyle składników. Niektóre przepisy podają, żeby dodawać jeszcze olej z orzeszków, ale moim zdaniem nie ma takiej potrzeby.
To jest wersja podstawowa - ja taka lubię najbardziej, ale jeśli ktoś ma ochotę na słodszą wersję, to może dodać łyżeczkę miodu, wanilię lub cynamon. Gotowe masło można przechowywać przez miesiąc w lodówce, ale raczej nie przetrwa długo, bo dziwnie uzależnia i najlepiej smakuje wyjadane prosto ze słoiczka.

Pierogi z kozim serem i szpinakiem

Palec pod budkę - kto nie lubi pierogów? Jak żyję, nie spotkałam nikogo takiego. Może po prostu jeszcze się taki nie narodził? Nawet obcokrajowcy rozpływają się w zachwytach i to bez względu na to, który kontynent zamieszkują.
Ja mam zestaw podstawowy, ale czasem kusi mnie, żeby próbować nowych połączeń. Jesienią i zimą królują ruskie, latem z jagodami, na Boże narodzenie jedyne i niepowtarzalne: z grzybami, słodką kapustą z nutą gałki muszkatołowej (w dzieciństwie próba kultywowania tradycji próbowania wszystkich 12 potraw, kończyła się w moim wykonaniu zjedzeniem 12 pierogów. Nic więcej mnie nie interesowało).
Teraz połączyłam od dawna zgrany duet, czyli kozi ser i szpinak, ale już kombinuję czy nie spróbować przepisu na pierogi z dynią. Muszę jeszcze do tego dojrzeć.


Ciasto (ilość "na oko" i to oko Pani S)

mąka pszenna (prawdopodobnie ok 2 szklanki)
1 jajko (rozmącone)
ok. filiżanka gorącej wody
szczypta soli

Do mąki z solą dodajemy rozmącone jajko oraz wodę. Zagniatamy ciasto tak długo, aż stanie się elastyczne. Jeśli jest zbyt wilgotne dodajemy mąkę. Owijamy w folię i odstawiamy - niech sobie odpocznie.

Nadzienie - zwane farszem (ilość na ok. 20 pierogów)

kostka twarogu koziego
pęk szpinaku - usmażony z cebulą i czosnkiem (dokładny przepis tutaj)
pieprz i sól

Twarożek rozgniatamy widelcem. Dodajemy szpinak i doprawiamy.

Ciasto rozwałkowujemy - ważne, żeby było cienkie. Wycinamy kółka, które wypełniamy przygotowanym farszem. Ulepione pierogi układamy na podsypanej mąką stolnicy. Pierogi możemy w tej postaci zamrozić.
Ugotowane - najlepiej smakują z podgrzaną oliwą lub roztopionym masłem z gałązką rozmarynu lub listkami szałwii.


piątek, 10 lutego 2012

Zupa chrzanowa

Jeśli ktoś miał gorszy dzień, albo nawet dwa. Jeśli czuje się jak zygzak, albo inaczej - jest w nastroju "nieprzysiadalnym" i ma ochotę powiedzieć każdemu napotkanemu na drodze osobnikowi "chrzań się", to nie ma co tłumić emocji. Chrzań to, dziewczyno!!! Chrzań wszystko! Zjedz zupę chrzanową!!!


Przepis znaleziony na blogu Klapsa czy konferencja jest genialny. Jestem prze-szczę-śli-wa, że go znalazłam, bo to swego rodzaju wariacja na temat żurku, a to przecież tradycyjna potrawa Wielkanocna - od dziś również w wersji wegetariańskiej. Bez boczku, kiełbasy, czy jakiegokolwiek innego mięsa. A smak jest idealny! Odrobinę dostosowałam przepis do swoich upodobań, czyli więcej chrzanu, więcej czosnku i majeranku, mniej śmietany oraz zero mąki. Zupa ma kremową konsystencję, a clou programu stanowi wędzony łosoś, z którym ją podajemy. W tym momencie niczego więcej nie potrzebuję.

Zupa chrzanowa
5 średnich ziemniaków
4 łyżki chrzanu (eko - bez octu!)
1 cebula
3 ząbki czosnku
kubeczek śmietany 12%
1/2 litra bulionu warzywnego
sól, pieprz, majeranek (dużoooo!)
wędzony łosoś
łyżka masła do podsmażenia cebuli i czosnku


Na maśle podsmażamy cebulę, dodajemy czosnek, a następnie ziemniaki pokrojone w kostkę. Po chwili całość zalewamy bulionem i gotujemy do miękkości. Zestawiamy z ognia do przestygnięcia. Dodajemy chrzan i miksujemy całość na gładki krem. Doprawiamy solą, pieprzem i sporą ilością majeranku. Całość podgrzewamy i dodatkowo zagęszczamy śmietaną. Podajemy z plastrami wędzonego łososia.

czwartek, 9 lutego 2012

Pączki

Jak karnawał, to karnawał! Nadarzyła się znakomita okazja, żeby zaprezentować doskonałe pączki Pani E. Korzystając z jej wizyty, postanowiłam ją namówić, żeby usmażyła pączki. Namawiać nie musiałam zbyt długo i zanim się zorientowałam, blat w mojej kuchni wyglądał właśnie tak:

 

Kupionych pączków z reguły nie jadam, są dla mnie marną namiastką tych prawdziwych. A jeśli już zjem takiego nieprawdziwego, to później cały dzień marudzę, że to jednak nie to. W mojej okolicy jest cukiernia, gdzie smażą podobno najlepsze pączki w Warszawie, według niezmienionej od ponad 80 lat, pilnie strzeżonej, rodzinnej receptury. No i podobno Marszałek z Wąsem wysyłał po nie adiutanta, i och, i ach! Już kilka razy się tam wybierałam, żeby to wszystko sprawdzić i jak już nawet pewnego razu tam trafiłam, to przeczytałam informację: Zamknięte. Wszystkie pączki sprzedane. Jak wreszcie spróbuję tych pączków, niezwłocznie doniosę, czy rzeczywiście są takie dobre. Poprzeczka ustawiona jest wysoko, za sprawą Pani E.


Składniki

1 kg mąki
10 dkg świeżych drożdży
10 żółtek
łyżka cukru waniliowego
3/4 szklanki cukru
1 i 1/4 szklanki mleka
kieliszek alkoholu (spirytus, wódka lub koniak)
1/2 kostki masła
szczypta soli
1 litr oleju
3 kostki smalcu

powidła śliwkowe lub konfitura z róży
300 g cukru pudru
wrząca woda
kandyzowana skórka pomarańczowa

Drożdże rozprowadzamy z mlekiem, czterema łyżkami mąki i półtorej łyżki cukru. Mleka dodajemy tyle, żeby zaczyn miał konsystencję gęstej śmietany. Zostawiamy do wyrośnięcia.
Żółtka ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym na gładką masę, dodajemy przesianą mąkę, rozczyn, letnie mleko, nie zapominając o szczypcie soli. Wyrabiamy ręcznie, aż ciasto stanie się gładkie. Wtedy wlewamy alkohol i gdy ten zostanie wchłonięty, wlewamy roztopione, ciepłe masło. Wyrabiamy do momentu, aż ciasto zacznie się odrywać od miski. Ciasto powinno być delikatne, jeśli przed wlaniem masła stwierdzimy, że jest zbyt twarde, dolewamy trochę mleka. Ciasto odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, powinno podwoić objętość. Wyrośnięte ciasto nabieramy łyżką, rozciągamy, i wypełniamy gęstymi powidłami lub konfiturą z róży. Uformowane pączki ponownie odkładamy do wyrośnięcia. Wyrośnięte, smażymy w gorącym oleju, wymieszanym z roztopionym smalcem. Usmażone na złoty kolor pączki odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowych ręcznikach. Jeszcze gorące lukrujemy i posypujemy pokrojoną w drobną kostkę kandyzowaną skórką pomarańczową. Lukier przygotowujemy dodając 300g do cukru pudru ok. kieliszka wrzącej wody.


Taki jest oficjalny, autoryzowany przez Panią E. przepis. Nie była bym uczciwa, gdybym nie wspomniała, że Pani E. dodaje do tych pączków coś jeszcze, nie jestem pewna, jak to precyzyjnie nazwać, może jest to serce... Cóż, tego składnika nie da się ani zmierzyć, ani tym bardziej zważyć - z tym że, koniecznie trzeba ten składnik dodać.

Idealny pączek jest złoty, ciasto wewnątrz ma delikatne, nadzienie aromatyczne, błyszczący lukier... Bezwzględnie musi mieć jasną obwódkę.

Dziś było o ciachu idealnym, to podkład muzyczny będzie taki:

wtorek, 7 lutego 2012

Maliny z jogurtem i prażonymi migdałami

Jeszcze zima, dzień się skurczył,
w wielkiej biedzie żyje kot
i w rozpaczy nuci, mruczy:
kiedy wróci trzmiela lot...

Pod śniegiem świat pochylony,
siwieje mrozu brew.
To pora zmierzchów czerwonych,
to pora czarnych drzew.
A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.
A ja? Co ja? Co będzie ze mną?
...
("Jeszcze zima" A. Osiecka)

Znalazłam w zamrażalniku maliny. Radości było co niemiara, choć w pierwszym odruchu przeszył mnie dreszcz zimna, jakże wszechobecnego w ostatnich dniach.


Ten dyskomfort nie trwał jednak długo, bo w mojej głowie natychmiast pojawił się szatański plan, żeby połączyć białe z czerwonym, zimne z ciepłym, słodkie z kwaśnym, aksamitnie gładkie z intrygująco chrupkim. No i jest! Odrobina kolorowej słodyczy - w tempie ekspresowym, czyli mała "improwizacja nawarstwiona".

Maliny
jogurt naturalny
zmielone i uprażone z cukrem migdały
cukier waniliowy
esencja waniliowa


Przygotowujemy syrop - zagotowując wodę z cukrem. Wrzucamy maliny i gotujemy aż powstanie coś w rodzaju słodkiej konfitury malinowej. Odstawiamy do przestygnięcia. Jogurt mieszamy z łyżeczką esencji waniliowej. Zamiast jogurtu możemy użyć serka waniliowego (taką wersję również polecam) lub serka mascarpone (utartego z cukrem oraz z kroplą likieru Amaretto).
Zmielone migdały prażymy na suchej patelni z dodatkiem cukru (aż nabiorą złotego koloru).
Tak przygotowane elementy deseru układamy warstwami w pucharku: najpierw migdały, potem jogurt, ciepłe maliny, i znowu migdały, jogurt, maliny... Właściwie kolejność nie ma najmniejszego znaczenia i możemy spokojnie improwizować.


Idealne na śniadanie, ale też jako wysoce spontaniczny deser. I tu - chyba już tradycyjnie - pojawia się skojarzenie. Wszystkie desery, będące czymś w rodzaju tak zwanego kremu, podawanego nie inaczej jak tylko w pucharkach zawsze, ale to absolutnie zawsze przywodzą mi na myśl kultowy film: "Dziewczyny do wzięcia" Kondratiuka. Scena w kawiarni jest kluczowa. I jeszcze ten fragment.
Ważny film, nie tylko dla historii polskiego kina, ale przede wszystkim dla historii - i tu pozwolę sobie użyć tego magicznego określenia - Przyjaźni z Panią A i Panią W (zwanych częściej Zebrami).

niedziela, 5 lutego 2012

Jajka zapiekane w kokilkach

Niedzielne śniadaniowe dylematy: jajko na miękko czy jajówka? Jedno gotowane, drugie smażone. To może dla urozmaicenia, dziś będzie pieczone: w kokilce, ze szpinakiem i z serem, a do tego grzanki z razowca?

Przygotowanie:
Jedno jajko na jedną kokilkę
szpinak wcześniej podsmażony z cebulką i gałką muszkatołową z dodatkiem odrobiny śmietany
1 łyżka gęstej śmietany (dodatkowo)
tarty ser
sól, pieprz, gałka muszkatołowa
 

Kokilki smarujemy masłem. Na dnie kładziemy wybrane dodatki np. szpinak, plastry pomidora - cokolwiek nam się zamarzy. Wbijamy jajko (tak, żeby nie uszkodzić żółtka). Na wierzch kładziemy łyżkę śmietany, ścieramy odrobinę gałki muszkatołowej, solimy, pieprzymy i posypujemy tartym serem.
Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni i pieczemy od 12 do 15 minut. Maksymalny czas daje nam pewność, że białko będzie ścięte, podczas gdy żółtko pozostanie płynne). Jajka zapiekamy w kąpieli wodnej (wstawiamy do naczynia żaroodpornego z wrzątkiem - woda powinna zakrywać w połowie wysokości kokilki).
Podajemy z grzankami posmarowanymi masłem.


Pysznej niedzieli!!!!

Pieczone pomidorki koktajlowe


Nie żałuję letnich dzionków, róż poziomek i skowronków,
Lecz jednego, jedynego jest mi żal.

Addio, pomidory, addio ulubione,

Słoneczka zachodzące za mój zimowy stół.
Nadchodzą znów wieczory sałatki nie jedzonej,
Tęsknoty dojmującej i łzy przełkniętej wpół.

To cóż, że jeść ja będę zupy i tomaty,

Gdy pomnę wciąż wasz świeży miąższ
W te witaminy przebogaty.

Addio, pomidory, addio, utracone,

Przez długie, złe miesiące wasz zapach będę czuł. 
...
"Addio Pomidory" z Kabaretu Starszych Panów

A jednak jest sposób na zgryzotę spowodowaną brakiem polskich pomidorów zimą. Jeden myk i mamy namiastkę sierpnia! Pomidorki koktajlowe na gałązce! Może trudno w to uwierzyć, ale poniższa gałązka zastała przeze mnie sfotografowana dziś - czwartego lutego - w trakcie niezwykle zimnego epizodu tej zimy. Nie wiem, skąd do mnie przyjechały (zapomniałam zapytać pana, który mi je sprzedawał - chyba dlatego, że wyglądał jak Jamie Oliver), ale smakują tak, jak powinny, a że za oknem jest zimno, to może je zapiec?
 

Pomidorki kroimy na połówki. Układamy w naczyniu żaroodpornym. Na każdej połówce kładziemy plaster czosnku. Przyprawiamy czym tylko chcemy i skrapiamy obficie oliwą. Dziś dodatkowo dodałam plastry cukinii, bo zamarzył mi się makaron z tymi właśnie dodatkami.


Pieczemy w temperaturze 150 stopni przez godzinę. Po upieczeniu możemy podać z serem np. na rukoli, albo tak jak na załączonym obrazku - z makaronem, serem i pietruszką. Pychota!!!


Buongiorno, pomidory!!!!