środa, 1 maja 2013

Gravlax, bo łososia trzeba oceniać surowo!

Jest i on - gravlax! Niecierpliwie czekałam 36 długich godzin. Wierciłam się, kręciłam w pobliżu lodówki, a nawet podglądałam jego marynujące się łososiowe mięsko. Szczęśliwie nastąpił poranek dnia trzeciego i trzeba było sprawdzić, posmakować, ocenić. Ja przyznałam mu już najwyższe noty za styl, smak i konsystencję*. Jest delikatny, lekko słony, z wyraźnie wyczuwalną nutą musztardowo - koperkową. Idealnie kroi się w cieniusieńkie plastry. Właściwie zjadłam go w trakcie krojenia, ale na grzance z żytniego razowego chleba zyskał nowego charakteru.

 

Gravlax
1 płat świeżego łososia (ok. 0,5 - 0,7 kg)
3 łyżki gruboziarnistej soli morkiej
2 łyżki musztardy (ja użyłam musztardy z whisky i zielonym pieprzem)
4 łyżki ginu
3 łyżki białego cukru
garść ziaren zielonego pieprzu
1-2 pęczki kopru

 

Świeżą rybę myjemy i dokładnie osuszamy papierowym ręcznikiem. Wszystkie składniki marynaty łączymy.
Na kuchennym blacie rozkładamy duży kawałek folii spożywczej i kładziemy na nim płat ryby. Marynatę (całą porcję) rozsmarowujemy na rybie, a na jej wierzchu układamy koper- nie kroimy go (zdjęcia z tej fazy przygotowań tutaj). Całość niezbyt ciasno owijamy folią (musimy zostawić miejsce na wypływające z rybiego mięsa soki). Zawiniętą rybę kładziemy do naczynia i przykrywamy deską, którą dodatkowo obciążamy (np. butelkami, albo - jak było w moim przypadku - ziemniakami). Wstawiamy do lodówki w najzimniejsze miejsce i czekamy 36 godzin (niektórzy dają rybie 24 godziny, jeszcze inni 48 godzin, ale ja wybieram rozwiązanie połowiczne, bo za krótko źle, ale zbyt długo jeszcze gorzej, bo ryba stanie się sucha i twarda).

Genialny posiłek dla ludzi pracy i idealne rozpoczęcie dzisiejszego święta.

* Tak przygotowany łosoś przypomina w smaku łososia wędzonego na zimno.

1 komentarz: