poniedziałek, 29 kwietnia 2013

I cóż, że ze Szwecji, czyli łosoś szkocki z "Morskiego Oka" i lody korperkowe.


Zbliża się majówka, czyli czas, gdy statystyczny Polak: po pierwsze stara się maksymalnie wydłużyć i tak już długi majowy weekend, po drugie odpala grilla, a po trzecie stoi w korkach, żeby wyjechać z miasta i udać się w jak najbardziej zatłoczone w tym czasie miejsce. We wszystkich tych trzech czynnościach odnajduję pewien wspólny element - rywalizację.
Czy jestem zatem Polką? Czy spełniam wszystkie powyższe warunki?
Grilla przecież nie używam, a mój długi weekend będzie raczej krótki. Mam jednak coś na swoją obronę - dziś odwiedziłam Morskie Oko. I zrobiłam tam zakupy.
Czasem tak mam, że jak się na coś uprę, to nie ma mocnych, muszę to zrobić. Ostatnio uparłam się na surową rybę, czyli na gravlax*.

 

 

Surowe mięso często wzbudza kontrowersje (tym bardziej surowa ryba). Żeby móc ją zjeść bez obróbki termicznej, trzeba przede wszystkim kupić rybę "najwyższej jakości", ze sprawdzonego źródła. Tak też zrobiłam. Wsiadłam w tramwaj numer 18 i pojechałam na Mokotów. Wysiadłam na przystanku Morskie Oko, by tam, w jednym ze sklepów rybnych (malutkim, ciaśniutkim, niepozornym, mocno old-schoolowym, trącącym rybą - bo czymże niby miałby trącić?) kupić porządny kawał łososia szkockiego - jak już wspomniałam "najwyższej klasy"**. Jakie tam były cuda! Będą mi się śniły jeszcze długo - to pewne! Ryby dziwne i dziwniejsze, ośmiorniczki, krewetki, przegrzebki... Zawstydzona zaobserwowaną tam wyższością treści nad formą, wyszłam z pięknym łososiem szkockim, którego  - tak jak sobie postanowiłam - zamierzam przerobić na gravlax.
Kilka niezbędnych dodatków, 36 godzin*** leżakowania w lodówce i będzie gotowy ****- akurat na 1 maja.


 
Podsumowując: majówkę najlepiej zacząć od wizyty w jakimś uroczym miejscu (np. w Morskim Oku, a dokładnie w sklepie rybnym). Ale to nie koniec atrakcji, bo jak majówka, to musi być coś jeszcze, na przykład wizyta w Limonii. A tam... No,... gofrów tam nie serwują.

 


* Gravad lax - czyli skandynawski sposób na specjalnie marynowanego, ale wciąż surowego łososia.
** Cytat z właściciela - niezwykle barwnej postaci.
***Jak ja to wytrzymam?
**** Dokładny przepis już wkrótce - za około 36 godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz