środa, 15 sierpnia 2012

Granola po raz enty!

Wczoraj pierwszy raz od dawna piłam gorącą herbatę!!! To zły znak - pomyślałam, ale co było robić, skoro termometr bezlitośnie wskazywał temperaturę, która w połowie sierpnia raczej zdarzyć się nie powinna? Dzisiejszy poranek niestety również nie zaskoczył nagłą zmianą pogody - i jedynym sposobem na poranne rozweselenie, mogło być śniadanie z granolą w roli głównej. Przecież dziś święto, dzień wolny od pracy i można poszaleć, a przynajmniej zwolnić tempo!
Na moje nieszczęście okazało się, że kombinacja składająca się z: zapachu pieczonej granoli oraz widoku szarego nieba, natychmiast wywołały u mnie pierwsze objawy jesiennej deprechy. Właściwie wpadłam w nagłą panikę, bo to jednak sierpień i moim skromnym zdaniem jeszcze nie czas na listopadową melancholię. Nie teraz, nie teraz!!!

 

W ramach walki z niesprzyjającą aurą, postanowiłam (całkiem sprytnie) przełamać ten niechciany jesienno - zimowy smak granoli  musem ze świeżej brzoskwini. Dodałam jogurt, odrobinę tahini i syrop z agawy. Pomogło!!! Jesień chyba odpuściła. Wyszło nawet słońce, a z nim powróciła nadzieja na upalne dni.

"Jeszcze będzie przepięknie. Jeszcze będzie normalnie (...)


Przepis na granolę do sprawdzenia tutaj.

2 komentarze: