niedziela, 17 czerwca 2012

Imieniny Joli Bord

Pamiętacie Państwo film "Być jak John Malkovich" w reżyserii Spike'a Jonze'a i scenę w restauracji? Jeśli nie, to uprzejmie proszę:

 


Powyższy cytat filmowy postanowiłam przytoczyć, ponieważ tak właśnie miałam okazję poczuć się w minioną sobotę. Swoją drogą, do obu panów, Spike'a i John'a, mam ogromną słabość. John'a cenię przede wszystkim za rolę wicehrabiego de Valmont, a Spike'a za dokonania z Beastie Boys, sadystyczne pandy, zresztą, długo by wymieniać. 
Ale "wracając do ad remu" - jak mawiała sąsiadka mojej cioci, wszystko zaczęło się tak... Co roku, około 15 czerwca, czyli imienin Jolanty, mieszkańcy Żoliborza organizują sąsiedzkie święto.  Jest piknik, pchli targ, kiermasz domowych przetworów i wyrobów kulinarnych. Chłopcy z pobliskiej szkoły pożarnictwa prezentują wóz bojowy i sikawkę, organizowane są spacery po dzielnicy z przewodnikiem oraz "spotkania z ciekawym człowiekiem" (w zeszłym roku Jakub Żulczyk czytał swoje opowiadanie). Inicjatywa jest oddolna, wszystko przebiega radosnej i niezobowiązującej atmosferze. W tym roku pogoda jak zwykle dopisała, nie mogło więc i tym razem zbraknąć na Skwerze Żniwiarz pewnej mieszkanki Żoliborza oraz Pani A. 
Tegoroczne obchody imienin Joli zbiegły się z Euro 2012, dlatego jedną z atrakcji był mecz piłki nożnej. Dodatkowo w sobotę przypadało Aliny, a Aliną mieszkańcy Żoliborza nazywają rzeźbę przy fontannie w Parku Żeromskiego, dlatego drużyna złożona z Jolant, stanęła przeciwko drużynie Alin. Instynkty stadne są mi obce, stref kibica - unikam, bo boję się tłumów, tu jednak wiernie kibicowałam. A komu, jak nie Alinom mogła kibicować Pani A? Aliny zresztą wygrały 1-0. Jakaś dzielna Alina strzeliła Jolantom gola. Przez cały mecz skandowano: A-l-i-n-a! A-l-i-n-a! A-l-i-n-a! 11 Alin, miało na sobie koszulki z imieniem Alina. Alina na bramce, Alina w obronie, Alina w ataku, Alina na trybunach...
Tradycyjna, pomeczowa wymiana koszulek się nie odbyła, pan komentujący mecz, był wyraźnie rozczarowany...

 



Dla niektórych młodych ludzi oczekiwanie na sikawkę wydawało się nie mieć końca. Atrakcje, takie jak lody i lizaki, zdecydowanie pomagały znosić wszelkie niedogodności (młodzi ludzie przez niedogodności rozumieją wizytę w pobliskich Faworach).




1 komentarz:

  1. Warto wspomnieć, że mecz Aliny vs Jole był bardziej emocjonujący i energetyzujący, niż ten wieczorny - Kreciki vs Reksie.

    A w przyszłym roku Pani A i Pani S pojawią się na czwartych imieninach Joli Bord ze swoim kramikiem (pomoc obiecał mi już pewien Przystojniak.

    OdpowiedzUsuń