czwartek, 26 stycznia 2012

Szpinak

Wiele zalet ukrytych pod krótką i lekko szeleszczącą nazwą. Czy są jeszcze na świecie ludzie, którzy kojarzą go z paskudną, pozbawioną smaku paćką, którą niegdyś karmiono dzieci w przedszkolu? Mnie karmiono i mam ten smak w pamięci. Moja awersja do szpinakowego „braku smaku”, równała się awersji do kompotu z rabarbaru. Zupełnie nie rozumiem, skąd wziął się pomysł, by pozbawić szpinak smaku i podawać go w formie niedoprawionej i brutalnie rozdrobnionej substancji?
Szczęśliwie jednak szpinak przetrwał ciężkie czasy. Dziś wiadomo, że kilka sprytnych sposobów pozwala wydobyć z niego to, co najlepsze.


Szpinak można wykorzystać do świeżych sałat, farszy do pierożków (np. z kozim serkiem),  czy do cannelloni (np. z ricottą)… Mogłabym tak jeszcze wymieniać.
Ale dziś będzie najprostszy z możliwych sposobów. Miałam ochotę na szpinak w wersji podstawowej, która moim zdaniem jest genialna - w swej prostocie. Na szczęście zdobycie świeżego, pięknego szpinaku nie jest już wyzwaniem.


Duży pęk świeżego szpinaku
1 średnia cebula
1 duży ząbek czosnku
Gałka muszkatołowa (!)
Pieprz, sól
oliwa

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy drobno pokrojoną cebulę, którą podsmażamy do momentu zeszklenia. Dorzucamy liście szpinaku - pozbawione twardawych łodyżek (delikatnie rwiemy liście, jeśli są duże). Gdy szpinak wystarczająco zmięknie i niestety straci swoją pierwotną objętość, dorzucamy drobno posiekany czosnek. Na koniec doprawiamy solą i pieprzem. Do pełni szczęścia brakuje nam jeszcze ostatniego, choć niewątpliwie kluczowego elementu: świeżo startej gałki muszkatołowej, której aromat doskonale harmonizuje się ze szpinakiem.
Wersję bazową możemy zmieniać – dodając starty parmezan, albo odrobinę śmietany, albo jedno i drugie.


 Mam wrażenie, że ten Pan też kocha szpinak i próbuje  coś o nim zaśpiewać, ale nie ma do końca śmiałości: "Szszszszzzzzzz...."

2 komentarze:

  1. Czy aby nie jesteśmy odrobinę monochromatyczne? ;-)Obiecuję, że następnym razem wrzucę coś czerwonego. To pisałam ja, Pani A. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem - ale ja chyba niestety bardziej.
    Zielony tydzień uznaję za zamknięty!

    OdpowiedzUsuń