sobota, 5 maja 2012

RABARBARrrrrrrr...

Długi, majowy weekend zbliża się ku końcowi. Wszystko wraca do normy. Jeszcze tylko ulubiony sklepik z pieczywem trochę mnie ignoruje i odstrasza zamkniętymi drzwiami. Szczęśliwie warzywniak nie rozczarowuje - przeciwnie kusi tym, co w maju jest najlepsze. Oczywiście dostaję lekkiego oczopląsu i daję się ponieść szaleństwu kupowania, bo to zdaje się być silniejsze ode mnie. Ale co innego mogłam zrobić, skoro od kilku dni śniła mi się botwinka i rabarbar? I nie były to wcale koszmary przedszkolaka. 

 

Pamiętam, że szczerze nienawidziłam kompotu rabarbarowego. Wydawał mi się okropny, za gęsty, za kwaśny, miał dziwne kawałki i twarde włókna. Dziś na szczęście jest inaczej - rabarbar to jest coś! Trzeba tylko się spieszyć, bo ta roślina nie zagości u nas na długo. Pytanie tylko od czego zacząć? Od kruchego ciasta, od crumble, od kompotu?
Zaczniemy od pochwały prostoty - od jogurtu z rabarbarowym bałaganem.

Jogurt z rabarbarem (2 porcje)
4 średnie łodygi rabarbaru
1/3 szklanki syropu (z agawy lub złocistego) lub miodu
jogurt naturalny (1 lub 2 kubeczki w zależności od pojemności)

 

Rabarbar kroimy w kawałki. Do rondelka wlewamy odrobinę wody (tak, żeby przykryła dno) i dodajemy miód lub syrop (albo jak kto woli cukier). Dusimy wszystko razem na małym ogniu około 5 minut (aż płyn się zredukuje, zgęstnieje, a rabarbar zmięknie). Studzimy.
Gęsty jogurt naturalny (najlepiej grecki) mieszamy z syropem lub miodem. Na wierzch nakładamy ostudzony rabarbar.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz