sobota, 26 maja 2012

Truskawki dla Matki

Są! Pojawiły się i kuszą mnie intensywną, czerwoną barwą. Przyznam się szczerze, że pierwsze truskawki przypominają mi o pewnej traumie z dzieciństwa, ale o tym będzie pewnie przy okazji Dnia Dziecka. W każdym razie unikam tych pierwszych - kupowanych, a nie zerwanych prosto z krzaczka w ogrodzie rodzinnego domu. Dziś jednak nie wytrzymałam i kupiłam kilka - tak na próbę. Owszem, są ładne, ale to jeszcze nie ten smak i zapach. Najlepsze są przecież te od Mamy - przyniesione prosto z ogrodu, albo nawet lepiej zerwane z krzaczka, ciepłe od słońca, mogą być nawet opiaszczone - nic to nie szkodzi, a jak cieszy.

 


A Mama? Jest najlepsza! I mam na to świadków - Pani A. potwierdzi (jako ta pierwsza z dwóch córek). Niestety dziś dzieli nas sporo kilometrów, więc obchody trzeba odrobinę odsunąć w czasie, ale niedługo będzie okazja nadrobić wszystkie zaległości.
A skoro dziś Dzień Matki, to trzeba świętować - ja na przykład mam taki zamiar i ogłaszam wszem i wobec, że ja dziś obchodzę (z przyczyn oczywistych) Dzień Matki - Chrzestnej!
A truskawki, które nie cieszą jeszcze tak, jak cieszyć powinny,  można zjeść w postaci szybkiego deseru. Jogurt naturalny mieszamy ze złocistym syropem i zalewamy pokrojone w kawałki owoce. Będzie słodko i truskawkowo (z lekką nutą ananasową).







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz